…Historia jest bardzo długa i bardzo zawiła. Chodzi o to, że ongiś, dawno, było państwo nie tyle bogate, co wielkie i, jak na mój gust, piękne, pod nazwą Wielkie Księstwo Litewskie. I oto raptem wszyscy wyrzekli się po nim sukcesji… Józef Mackiewicz.  Kultura, 1954

Nie tylko Polacy są ludźmi
Ubawił mnie kiedyś list pewnego czytelnika, który zachwycał się antysowieckimi artykułami Józefa Mackiewicza i z uznaniem pisał, że żaden inny autor polski za granicą nie płonie taką nienawiścią do Rosji. Do Rosji, Rosjan, wszystkiego co rosyjskie. Trudno o większe nieporozumienie. Antykomunizm Mackiewicza nie ma najmniejszego zabarwienia antyrosyjskiego. Pisarz ten zużył już chyba beczkę atramentu na walkę z uprzedzeniami narodowościowymi i nacjonalizmem wszelkiego rodzaju. Rozumowo odrzuca wszystkie nacjonalistyczne uogólnienia i uproszczenia. Jeśli uczuciowo podświadomie ma niechęć do jakiegoś narodu, to do własnego, w czym nie jest bynajmniej wyjątkiem wśród wybitnych pisarzy naszych i obcych. Jeśli w podobny sposób darzy jakiś naród szczególną sympatią, to właśnie Rosjan i ich bliższych i dalszych pobratymców: Kozaków i Białorusinów. W twórczości jego łatwiej dosłuchać się ech wielkiej literatury rosyjskiej, od Gogola poprzez przede wszystkim Tołstoja aż do Pasternaka, niż polskiej. Pisuje często do czołowych czasopism tzw. białej emigracji i jego, zdaniem znawców, doskonały język rosyjski nie zawiera więcej polonizmów niż bujna, językowo nadto rozczochrana polszczyzna - szpetnych rusycyzmów i rutenizmów.


Dwa lata temu w Kaliforni zadeklarowałem się jako defector zza żelaznej kurtyny. Umyślnie podałem prasie swój adres i numer telefonu. Telefon nie przestawał dzwonić. Jako jeden z pierwszych zadzwonił doktor Z. Doktor Z. przeżył wojnę w Rosji. Był okręgowym weterynarzem, obsłu giwał dziesiątki kołchozów. Był przenoszony z jednego okręgu do drugiego, wiele rzeczy widział. Po wojnie udało mu się wrócić do Polski, a potem wywędrować do Stanów Zjednoczonych. Opowiadał mi o ko munizmie lat czterdziestych, a ja jemu o komunizmie lat sześćdziesią tych. Wszystko się nam zgadzało co do joty. I choć doktor Z. jest ode mnie starszy o jakieś trzydzieści lat, nie zauważyłem między nim a sobą żadnej tzw. generation gap. Rozumieliśmy się doskonale.

1. Tom nowel, Wilno 1935.
2. Bunt rojstów, Gebethner i Wolff, Wilno 1938.
3. To dopiero byłaby klęska... Nr 16, Wilno 10 sierpnia 1941 (vide Aneks A).
4. Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów (Z przedmową gen. Andersa), Gryf, Londyn 1948, drugie wydanie 1950.

Wileńskie „Słowo” było pierwszą gazetą, którą zobaczyły me oczy i było również ostatnią gazetą, jaką czytałem w Polsce niepodległej. Mianowicie 15 września, jadąc konno z Duniłowicz (jakieś 50 km na północ od jeziora Narocz), przeglądałem właśnie zabrany z poczty numer „Słowa” (tam nikt poczty nie rozwoził), w którym Stanisław Mackiewicz, starszy brat Józefa, pisał, że Armia Czerwona koncentruje się na polskiej granicy i że należy oczekiwać, że lada dzień wkroczy do Polski. Sprawdziło się to w dwa dni później. Potem czytałem prawie wszystko, co Stanisław Mackiewicz napisał w czasie wojny w Londynie, i prawie wszystko co obaj, Stanisław i Józef, napisali po wojnie. Więc nic dziwnego; że pomimo iż ich osobiście nie znałem i jedynie z Józefem korespondowałem (z przerwami) w latach 1970-81, czuję się wobec nich zobowiązany. Stanisława Mackiewicza pożegnałem wspomnieniem w drugą rocznicę jego śmierci („Kultura”, nr 4/246, kwiecień 1968, vide Aneks B), teraz piszę o Józefie, zmarłym w Monachium 31 stycznia 1985.

Józef Mackiewicz był chyba już jedynym i może ostatnim polskim intelektualistą, polskim pisarzem, który stał na stanowisku dawnej, szerokiej, wielostronnej Rzeczypospolitej. Zainteresowania jego skupiały się na problematyce wschodniej. Pisał on o Kozakach, o Białorusinach, o Żydach, o Cerkwi prawosławnej, o bolszewikach i o kontrrewolucji, i o Rosji. I to było przyczyną kolizji pomiędzy Mackiewiczem a rdzennymi Polakami, dla których zarówno wielonarodowa Rzeczpospolita, jak i zagadnienia wschodnie to sprawy obce.

W lutym 1940 roku redagowana przez Józefa Mackiewicza „Gazeta Codzienna" zamieściła dwa artykuły - dwugłos, którego tematem była „idea krajowa" i jej znaczenie, w chwili gdy Wilno przejęte zostało przez władze litewskie. Wypowiedzi odwoływały się do znanej postaci wileńskiego krajowca, Ludwika Abramowicza, wieloletniego redaktora „Przeglądu Wileńskiego", a ich autorami byli: współtwórca  środowiska i ideologii krajowej Michał Rómer i sympatyzujący z nią, młodszy, redaktor Józef Mackiewicz.

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com