Prawda jest nieznana, i prawdopodobnie, w obecnym stanie rozwoju gatunku ludzkiego, nigdy poznana nie będzie. Natomiast to, co stanowi najwznioślejszą cechę tego gatunku, to przyrodzony pęd do poszukiwania prawdy. Ten pęd świadczy o “uduchowieniu" naszego gatunku, wyrażonym w jego - kulturze, wszelkie zatem warunki zewnętrzne, ustroje państwowe, czy idee, wzbraniające lub tylko ograniczające prawo do poszukiwania prawdy, stają się automatycznie wrogami kultury ludzkiej. Józef Mackiewicz. Gdybym był chanem… Kultura, 1958

Panie Karolu Nawrocki, 3 sierpnia br. opublikowaliśmy naszą opinię w związku z aroganckim i niedopuszczalnym w dyplomacji sąsiednich krajów zachowaniem się chargé d’affaires ambasadora RP w Wilnie Grzegorza Marka Poznańskiego, sugerując jemu, aby zaprzestał wtrącać w wewnętrzne sprawy naszego kraju i nie kreował nasz, polskojęzycznych Litwinów obraz, jako rzekomo „piątej kolumny Polski”. Proponowaliśmy też jemu, aby zachęcił pana do zapoczątkowania w czasie pierwszej wizyty na Litwie etapu budowania litewsko – polskich partnerskich stosunków, opartych na prawdzie, wzajemnym szacunku i poszanowaniu inności kultur i języków bez wtrącania się w sprawy wewnętrzne naszego kraju.

I żeby pan nareszcie przeprosił nasz kraj i jej obywateli za międzywojenną polską okupację i związane z nią okrucieństwa, krzywdy i straty oraz przysiągł, że nigdy więcej to się nie powtórzy. Tym bardziej, że okupacja, jak wiadomo, była połączona z kierowaniem bez sądów i śledztwa z terenów okupowanych nauczycieli języka litewskiego i innych działaczy środowiskowych za nauczanie języka litewskiego na odwiecznej ziemi litewskiej do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej, działającego na wzór hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Dachau, a prowadzonego przez wyrafinowanych sadystów z Wacławem Kostek-Biernackim na czele.
Niestety, jak można było wnioskować z pana zachowania się w czasie wizyty w dniu 8 września br. chargé d’affaires ambasadora RP w Wilnie G. M. Poznański naszych sugestii panu nie przekazał i dlatego pan nadal „w dobrym, bo polskim stylu” zachęcał nas, polskojęzycznych Litwinów, do dezintegracji w swojej Ojczyźnie, kraju obywatelstwa i zamieszkania poprzez sprawdzoną w totalitarnych reżymach metodę wydzielania, wyizolowania i oznakowywania oddzielnych grup ludności odmiennymi znakami. W naszej sytuacji – znakami polskiego alfabetu w obywatelskich dokumentach krajowych.
Jestem współautorem uchwały Sejmu Republiki Litewskiej z dnia 31 stycznia 1991 roku, która, z poparcia i ku powszechnemu zadowoleniu polskojęzycznych Litwinów (litewskich Polaków) i przedstawicieli mniejszości narodowych naszego kraju, ustaliła stosowną pisownię imion i nazwisk obywateli Republiki Litewskiej w dowodach osobistych znakami języka litewskiego. I przez prawie ćwierć wieku ten stan zadawalał wszystkich, aż będące na utrzymaniu Polski środki masowego przekazu nie rozpoczęły propagandę idei wyizolowywania i oznakowywania polskojęzycznych Litwinów w dowodach osobistych. Specjalnie nie ukrywając, iż czynią to na wskazanie z Warszawy.
I oto przykład jak to działa. Nieoczekiwanie J.V., który w czasach sowieckich pracował elektrykiem w KGB, a potem rektorem białostockiej filii UB, zechciał, aby w jego imieniu i nazwisku litewskie „l” zostało zamienione na polskie „ł”. Uruchomił wiec proces sądowy, a „Kurier Wileński (Czerwony Sztandar)” oraz „Radio znad Wilii”, będące na utrzymaniu Polski, natychmiast zaczęły nagłaśniać problemy rzekomo krzywdzonego „polskiego elektryka”. Niebawem, w celu wzmocnienia nacisków, na Litwę przybywa Radek Sikorski, który na zamku w Trokach przyciska ministra spaw zagranicznych naszego kraju Gabreliusa Landsbergisa do historycznego muru i, jak i powyższy elektryk z KGB, też domaga się wprowadzenia polskiej litery „ł” do imion i nazwisk polskojęzycznych Litwinów. Na szczęście Gabrelius Landsbergis przestał być ministrem i sprawa tymczasowo upadła…
Szkopuł jednak polega na tym, że nie jesteśmy Polakami w waszym polskim pojmowaniu, a Polska nie jest i nigdy nie była naszą ojczyzną, wbrew temu, co pan twierdził w czasie wizyty na Litwie. Skrótowo - wpływy polskiej części wspólnego państwa, a szczególnie międzywojenna polska okupacja części naszego kraju z historyczną stolicą Litwy Wilnem dokonały, że wokół skupisk miejskich powstawały grupy ludności, używające gwary ze znacznym odsetkiem słów polskich. I tylko tyle. Ale znajomość języka nie zmienia narodowości człowieka. Bo osobowość człowieka formuje nie tylko język, ale też szeroko pojęta kultura, tradycja oraz ojczyste ziemia i jej krajobraz.
Mój sp. Ojciec dwa razy służył w wojsku polskim – w latach 1935 – 1936 oraz jako rezerwista we wrześniu 1939 roku, kiedy to na przedpolach Warszawy walczył z wojskami hitlerowskimi. Trafił do niewoli i był więziony w prowizorycznym obozie w Częstochowie, skąd jako rezerwista został zwolniony po upadku Warszawy i pieszo dotarł aż do Wilna. Bo tu była jego Ojczyzna, której nigdy się nie zrzekł i nie porzucił.
W sowieckim dowodzie zostało jemu wpisane „поляк”, czemu się nie sprzeciwiał, ulegając woli kolejnego okupanta, tym razem sowieckiego. I tylko za kilka lat przed odejściem z tego świata w końcu wieku XX, nie uczestnicząc w żadnych dyskusjach, nie pytany i nienagabywany w piękny słoneczny jesienny dzień, patrząc na otaczający go świat stwierdził sobie i nam, jego potomkom, iż „my jednak Litwini”. I była to nie tylko jego odosobniona opinia, a raczej testamentalny przekaz tamtego pokolenia dla swoich potomków.
Inna rzecz, że masowa ewakuacja polskojęzycznych Litwinów, dokonana przez władze sowieckie na tak zwane ziemie odzyskane w PRL i zajęcie ich miejsc zamieszkania w decydującym stopniu przez Białorusinów i Rosjan, znacznie zmieniły krajobraz narodowościowy i tradycji. Tragiczny obraz tamtych wydarzeń szczególnie obecnie nabiera właściwych kolorów, kiedy to w wieku XXI władze Polski zaczęły jednoznacznie stawiać na tamty element napływowy i jego mocno finansowo wspierać, jako rzekomych Polaków. Nie jest przecież dziełem przypadku, że dziś wszystkie polskojęzyczne środki masowego przekazu na Litwie, będące na utrzymaniu Polski (radio „Znad Wilii”, pisma „Kurier Wileński (Czerwony Sztandar)” i „Tygodnik Wileńszczyzny (Дружба, Draugystė, Przyjaźń)” znajdują się w rękach osób białoruskiego pochodzenia, w tym podejrzewanych o współpracę z sowieckimi służbami represji i prześladowań. Obce im jest zrozumienie naszej historii, tradycji i głębi litewskiej kultury, a ich narodowość, ideologię i przekonania określa raczej „kasa” i polityczne poparcie ze strony Polski. We władzy tego zamkniętego nielicznego gronie znalazła się też „polska partia” i faktycznie istniejący tylko formalnie, jako figowy listek na potrzeby „partii”, Związek Polaków na Litwie.
Logiczną konsekwencją tej sytuacji był wieloletni całkowicie popierany przez Polskę sojusz polityczny tych „Polaków” z Rosjanami pod hasłem „Вместе мы сила”. A pierwszym podstawowym oficjalnym doradcą V. Tomaševskiego, po wybraniu jego do Europarlamentu, stał się były sowiecki zawodowy major KGB Rosjanin Bałakin, który następnie przez cztery lata z listy V. Tomaševskiego reprezentował powyższych „Polaków” w stołecznej radzie naszego kraju.
Symptomatyczne też, że radosny reportaż z pana wizyty na Litwie przygotował i opublikował na łamach „Kuriera Wileńskiego (Czerwonego Sztandaru)” też „wzorcowy Polak i bojownik o polskość” rosyjskiego pochodzenia Anton Radczenko - wnuk okrutnych NKGBistów z czasów pierwszej sowieckiej okupacji Litwy - Ivana i Jekateriny Radczenków.
I - opinia naukowca, rektora, żołnierza - kawalerzysty z okresu walk z bolszewicką nawałą, Michała Romera - o naszym, rzekomo polskim pochodzeniu: „[…]Odrzucam przede wszystkim stanowczo traktowanie Polaków litewskich, jako rzekomo „odłamu Narodu Polskiego, zamieszkałego na Litwie”. Teoria ta, wywodząca nas z jakichś osadników i jeńców polskich, osiadłych lub osadzonych na ziemiach litewskich, wydaje mi się z gruntu mylna lub co najmniej historycznie bardzo nieścisła, poza tym zaś degradująca nas w społeczeństwie krajowym, bo strącająca nas ze stanowiska współobywateli kraju do roli kolonistów obcych, a więc krzywdząca nas w swych wnioskach politycznych.
Że jeńców polskich w różnych czasach mogło być dużo osadzonych na ziemiach litewskich, że mogli gdzieś być i poszczególni osadnicy polscy - to jest możliwe, ale że właśnie ich potomkami są dzisiejsi Polacy litewscy i że byli oni właśnie osadzani tam, gdzie dziś są największe skupienia polskie lub wyspy językowe polskie - na to żadnych dowodów i argumentów me ma”. (Michał Romer. Dwie teorie o Polakach litewskich. Zeszyty Historyczne, Nr 106. Rok 1993, Paryż).
Panie Karolu Nawrocki, w czasie wizyty na Litwie w wywiadzie pan m. innymi stwierdził, iż jakoby „[..]istnieją sprawy, na które również powinniśmy zwrócić uwagę – na przykład pragnienie Polaków mieszkających na Litwie, aby móc zapisywać swoje imiona i nazwiska oryginalnymi znakami”… Niech więc pan z łaski swojej przy nadarzającej się okazji rozwinie kiedyś tą myśl jako historyk, abyśmy mogli zrozumieć kiedy to było i gdzie są tego dowody, że autentyczne imiona i nazwiska tych ludzi były pisane polskimi znakami. Bo jak wiadomo do roku 1918 włącznie księgi kościelne na Litwie były prowadzone w języku rosyjskim. Po polsku pisano tylko w czasie polskiej okupacji, kiedy to reżym piłsudczyków, noszący wszelkie znamiona przestępczego reżymu faszystowskiego, co najmniej na okupowanych terenach Litwy, Białorusi i Ukrainy, nie pozostawiał żadnego wyboru co do imion i nazwisk mieszkającej tu ludności i je odpowiednio korygował pod kątem spolszczania. I to ma być, pana zdaniem, podstawą do pisania naszych imion i nazwisk znakami polskiego alfabetu?! Czyli podobnie jak to dziś to robi rosyjski okupant na Ukrainie?!
Powiedzmy szczerze i otwarcie – tych imion i nazwisk, pisanych „oryginalnymi polskimi znakami” dziś domaga się głośno, powtórzę się, przede wszystkim grupa osób białoruskiego i rosyjskiego pochodzenia, posiadająca, bądź wydająca środki masowego przekazu, będące na utrzymaniu Ministerstwa spraw zagranicznych Polski.
I zamykając temat związany z naciskami pana, Dudy i wam podobnych, a skierowanych na wprowadzanie znaków alfabetu polskiego do obiegu państwowego języka litewskiego. Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, iż szczególnie Polska nie ma najmniejszego moralnego prawa cokolwiek proponować, co osłabiałoby ten unikalny w skali świata, niezwykle wysoko ceniony w świecie nauki, język, będący świętością dla każdego Litwina, a który się zachował i się rozwinął wbrew wieloletnim polskim i rosyjskim naciskom, prześladowaniu oraz zakazom jego używania. Tym bardziej, że w okresie polskiej międzywojennej okupacji – za jego używanie, nauczanie, odprawiane nabożeństwa czy katechizację dzieci w języku ojczystym – wyznaczano ogromne kary pieniężne, osadzano w więzieniu, zsyłano do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej czy nawet mordowano.
W październiku br. w m. Alytus ukazała się książka pt. „Lietuviai tarpukariu Lenkijos kalėjimuose”(Litwini w więzieniach Polski międzywojennej) oparta na niezbitych dowodach gehenny Litwinów, ich męstwa i ofiarności w walce o zachowanie języka ojczystego na okupowanych terenach. Man nadzieję, iż zechce pan z nią się zapoznać, aby uzupełnić braki wiedzy własnej.
Jak wiadomo historia na listę naprawiaczy języka litewskiego w negatywnym tego słowa znaczeniu wpisała Michaiła Nikołajewicza Murawjowa (Wieszatiela) - generał- gubernatora wileńskiego w czasie tłumienia powstania styczniowego oraz Ludwika Bociańskiego, wojewodę wileńskiego z czasów polskiej międzywojennej okupacji. Niedawno do tego grona z własnej niewymuszonej woli dołączył się również pana kolega partyjny Andrzej Duda. Czy zechce pan również znaleźć się w tym „doborowym gronie” – zależy tylko od pana. Inna rzecz, iż z sieci socjalnych i osobistych kontaktów wyraźnie widać, że język polski w wieku XXI staje się coraz trudniejszy do zrozumienia i międzyludzkiego obcowania, kiedy to w jego ludowym wydaniu co drugie słowo jest poświęcone kur.om i jajom. Może więc lepiej pan by się zajął naprawianiem i odchwaszczanie swego języka ojczystego? Możemy też, jeżeli pan uzna za nieodzowne, zachęcić naszego Gitanasa Nausėdę, aby w celu zachowania równowagi, złożył nasze propozycje, mające na celu naprawianie języka polskiego przy pomocy liter alfabetu litewskiego.
Niestety, ze smutkiem powinniśmy też odnotować, że w radosnych reportażach o pana pobycie w Wilnie znalazła się również dezinformacja o tym, iż jakoby pan jest naszym głosem. Niestety, nie jest nam znany fakt, aby nasze społeczeństwo nadzielało pana takim upoważnieniem. Tym bardziej, że i Konstytucja Polski, której pan jest prezydentem, takich praw panu również nie udziela. Pan ma prawo występować tylko w imieniu obywateli swego kraju. I nie więcej. Zresztą jak i Senat RP, którego marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska w czasie ubiegłorocznej wizyty na Litwie obnosiła się z tytułem rzekomej „opiekunki naszej”, a faktycznie zachęcając środowisko polskojęzycznych Litwinów do anty obywatelskiej dezyntegracji w swojej Ojczyźnie, kraju obywatelstwa i zamieszkania.
Nie sposób też nie odnotować, zdawałoby się drobnego, ale naszym zdaniem wymownego faktu – powitania pana, jakoby na pana osobiste życzenie, przez parę naszych maluchów w strojach polskich górali. Jak się można się domyśleć - takie pana życzenie widocznie wynika z obserwacji tradycji polskich emigrantów, mieszkających w Europie Zachodniej i USA, którzy niekiedy spotykają polskich polityków i działaczy w strojach ludowych tego regionu, skąd wyemigrowali sami bądź ich potomkowie. Co dowodzi, iż pan, przy braku wiedzy, kierował się stereotypami, z którymi my nie mamy nic wspólnego – na Litwie nie ma nie tylko emigrantów z polskich Karpat, ale też z żadnego innego etnograficznego regionu Polski. A swoich górali my też nie mamy, bo Litwa jest krajem wybitnie równinnym, a najwyższe polodowcowe wzgórze wynosi zaledwie 293 metry. Efekt wykorzystywania takich „przebierańców” jest naszym zdanie smutny i nie godziwy, bowiem ukierunkowany na wypełnianie chłonnych dziecięcych umysłów informacją zakłamaną i upolitycznioną.
Panie Nawrocki, może więc już czas najwyższy, jak nam się zdaje, zaprzestać te niegodziwe zachowanie się wobec narodów historycznego Wielkiego Księstwa Litewskiego, które uratowały Polskę przed zniknięciem z mapy Europy i dziś bronią przed postsowieckim rosyjskim okupantem? A szczególnie wobec naszego kraju, przedstawicie którego w osobach Jagiełły i Witolda Wielkiego nie tylko bronili Polskę ze wschodu i zachodu, ale też ugruntowały państwowość i dały Polakom wzór odpowiedzialnego zarządzania krajem w czasie złotej epoki - dwustu lat rządów Jagiellonów.
Niebawem minie pierwsza ćwierć wieku XXI, a pan, jak i pana poprzednik Duda i wielu innych podobnych polskich polityków i działaczy, nie sięgający myślą dalej polskich stereotypowych poglądów i swojej, nie mającej wiele wspólnego z prawdą, oficjalnej historii nadal i ciągle demonstrujecie niepohamowaną pychę polską, niczym nie uzasadnioną wyższość i, używając terminologii pisarza Józefa Mackiewicza – świńsko – nierycerskie postawy.
Pan po raz pierwszy gościł na Litwie, a już od pierwszych kroków pouczał, nakazywał i dawał własne niewyważone oceny. Analogicznie zresztą jak przed kilku laty marszałek Sejmu RP Marek Tadeusz Kuchciński, zawodowy badylarz, posiadający odpowiednie wykształcenie na poziomie zawodówki, który w czasie pierwszej i ostatniej wizyty na Litwie już na rogatkach stolicy udzielał wywiadu wskazując, jak powinniśmy zorganizować system nauki i oświaty w naszym kraju.
I mimo, że poglądy Litwina, w odróżnieniu od Polaka, na inne zdanie i nietradycyjne zachowanie się są bardziej demokratyczne – takie karykaturalne, bez należnej powagi postawy po prostu są śmieszne ze szkodą dla litewsko – polskich stosunków. Pisze o tym panu na postawie doświadczeń życiowych, kilku pokoleniowej różnicy wiekowej oraz kilkusetletniej udokumentowanej zasiedziałości w tej samej miejscowości na Litwie moich przodków.
Należy też ubolewać, iż w czasie wizyty w Wilnie próbował pan posiać wątpliwości co do potrzeby poparcia i niesienia pomocy dla walczącej z postsowieckim rosyjskim agresorem Ukrainy. Musi pan sobie uświadomić, iż Ukrainą już kolonią Polski, jak to było od Unii Lubelskiej do drugiej wojny światowej, nigdy więcej nie będzie. Jej niepodległego bytu już nikt nie powstrzyma. I nie da się Ukrainy ponownie podzielić, jak to było dokonane na podstawie Traktatu Ryskiego, zawartego w roku 1921 między Polską i bolszewikami. I nie ma też wątpliwości, iż nie uzyskacie w swoim narodzie poparcia dla strategicznego partnerstwa z postsowiecką Rosją, jakie próbowaliście zawiązać poza plecami Ukraińców w grudniu roku 2013.
W związku z powyższym przytoczę jedynie kilka myśli wyjątkowego znawcy historii i kultury polskiej, wychodźcy z Wielkiego Księstwa Litewskiego Jerzego Giedroycia, które, mam nadzieję, pozwolą panu właściwie oceniać rzeczywistość.
[…] Nasz (polski) stosunek do mniejszości jest taki sam, jak do sąsiadujących z nami narodów: pełen pogardy, wyniosłości i niewiedzy. Niepodległa Ukraina jest dla naszej przyszłości ważniejsza niż przystąpienie do NATO. Bo bez Ukrainy Rosja nigdy nie będzie państwem imperialnym. Tymczasem społeczeństwo polskie prezentuje światu, gdzie może, antyukraińskie fobie”.... (Polityka nr 35 (2208), 28 sierpnia 1999 r.)
[…h]istoria Polski jest jedną z najbardziej zakłamanych historii jakie znam" (Ostatni obywatele Wielkiego Księstwa Litewskiego. Redaktorzy Tadeusz Bujnicki i Krzysztof Stępniak. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej, Lublin 2005).
I na koniec o temacie, który mógłby nareszcie zacząć kształtować i rozwijać partnerskie stosunki litewsko – polskie oparte na prawdzie i bez obawy o kolejne nawroty polskiej agresji wobec naszego kraju. Czyli o właściwym zamknięciu okresu polskiej międzywojennej okupacji, która jednoznacznie przekreśliła wszystkie historyczne litewsko – polskie unie, traktaty i porozumienia. Tym bardziej, że pierwsze kroki w czasie swego pobytu w Wilnie niemal wszyscy polscy politycy kierują w stronę pochówku części ciała J. Piłsudskiego, tego, który wieloletnią okupacyjną gehennę Litwie ugotował.
Trudno nie zauważyć, że za miniony prawie czterdziestoletni okres niepodległego istnienia Litwy i Polski, ta ostatnia nie tylko nie wykazała żadnego życzliwego gestu, aby co najmniej krzywdę moralną naprawić, a wciąż i ciągle wysuwa anty litewskie postulaty, utrzymuje sieć środków masowego przekazu, które zachwalają okres międzywojennej okupacji i jej dyktatora J. Pilsudskiego, inspirując, jakoby w naszym imieniu, postulaty, prowadzące do podziałów społecznych i osłabiające jedność obywatelskiej wspólnoty litewskiej. Na tle rosyjskiej agresji wobec Ukrainy jest to szczególnie obrzydliwe i rażące.
Co więcej, w kwietniu 1998 Senat RP podjął uchwałę o ciągłości prawnej między II a III Rzeczpospolitą Polską, nie robiąc wyjątku, nie odrzucając i nie potępiając ustawy Sejmu Ustawodawczego z dnia 6 kwietnia 1922 roku o w włączeniu Ziemi Wileńskiej (Litwy Środkowej) do Polski. Formalnie więc Wilno i Troki są nadal w składzie Polski? Jak to więc koreluje z polskimi publicznymi oświadczeniami o strategicznym partnerstwie i dozgonnej przyjaznej współpracy?
Zachęcamy więc pana, panie Nawrocki, nie tylko do formalnego zakończenia międzywojennej agresji wobec Litwy i częściowej jej okupacji, ale też do męskich, dokonanych z godnym szacunkiem przeprosin, przysięgając, iż to się nigdy więcej nie powtórzy. Kończąc jednoczesne narastające różnorakie hybrydowe wypady i naciski, budzące w naszym kraju niepokój i konsternację.
Tym bardziej, że śp. prezydent Lech Kaczyński zapoczątkował proces oczyszczania Polski z grzechów głównych, kiedy to w obecności 20 przywódców państw w dniu 1 września 2009 roku na Westerplatte przeprosił Czechy za współudział w rozbiorze ich państwa i mówił o polskim "grzechu", mając na uwadze zajęcie przez Polskę Zaolzia w roku 1938 r. – w dzień po wchłonięciu Czech przez hitlerowskie Niemcy.
Polska na tym wyraźnie wygrała. Ambasador Czech Jan Šechter, wyraźnie wzruszony, wtedy stwierdził, iż …” Prezydent Kaczyński wypowiedział niezwykle mocne słowa, które bardzo cenimy. Nikt jeszcze takiego gestu wobec Czech w obecności tylu zagranicznych gości nie wykonał”.
Zresztą aneksja na okres roku leżącego na obrzeżu Czech Zaolzia w przeddzień rozpoczęcia drugiej wojny światowej i zajęcie na okres dziewiętnastu lat historycznej stolicy Litwy, Wilna, oraz uprawianie tu bociańskiej polityki i terroru wobec mieszkańców tej ziemi, ze szczególnym wyrafinowaniem wobec Litwinów – są wydarzeniami w dziejach historii o różnej gatunkowej wadze.
Niech więc pan, wzorem śp. L. Kaczyńskiego, podejmie się kontynuacji jego dzieła i wejdzie do historii jako człowiek prawy. Będziemy panu o tym przypominać.
Z życzeniami powodzenia, Ryšard Maceikianec, obywatel Republiki Litewskiej

20 października 2025 roku

***

Potwierdzamy odbiór listu nadesłanego na skrzynkę poczty elektronicznej Prezydenta RP Karola Nawrockiego.
Dziękujemy i uprzejmie informujemy, że list został przekazany do rejestracji.

Zapewniamy, iż niezwłocznie zapoznamy się z treścią e-maila. Jednak z uwagi na dużą liczbę korespondencji do Kancelarii Prezydenta RP, odpowiedzi udzielone będą zgodnie z kolejnością wpływania. Prosimy o cierpliwość.

Jednocześnie zachęcamy do korzystania ze strony internetowej Kancelarii Prezydenta RP: www.prezydent.pl, gdzie znajdą Państwo wszelkie informacje dotyczące działań, stanowisk i wypowiedzi Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz członków kierownictwa Kancelarii.

Wiadomość została wygenerowana automatycznie i prosimy na nią nie odpowiadać

***

Pranešimas apie gautą kreipimąsi
Dėmesio, tai – automatinis pranešimas. Informuojame, kad Jūsų kreipimasis* Lietuvos Respublikos Prezidento kanceliarijoje yra gautas.
Lietuvos Respublikos Prezidento kanceliarija
El. p. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.lrp.lt

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com