W styczniu 2014 roku śp. prof. Anna Pawełczyńska udzieliła wywiadu tygodnikowi „wSieci”. Prezentujemy fragment wywiadu, który, naszym zdaniem, jest godny uwagi również dla litewskiego Czytelnika.
(...)Jak pani profesor patrzy na przyszłość Polski? Powinniśmy się obawiać tego, co nadchodzi?
Na pewno powinniśmy się obawiać. Nie popadajmy jednak w bezczynność. Patrzmy na procesy, nie na pojedyncze zdarzenia. Gdy już będziemy wiedzieli, co się dzieje, możemy szukać sposobów wyjścia z sytuacji.
Pani zdaniem gdzie jesteśmy?
Zafascynowało mnie kiedyś zdanie Andrzeja Bobkowskiego, który uznał, że kultura europejska przeszła przez epokę pogaństwa, wstąpiła w epokę chrześcijaństwa, a od pewnego czasu wkracza w epokę chamstwa. Ten skrót myślowy jest może zbyt duży, a chamstwo słowem zbyt wieloznacznym, ale to nie unieważnia tego poglądu. Symptomem głównym epoki chamstwa jest regresja, moralna i obyczajowa, a także szeroko rozumiane uderzenie we wspólnoty ludzkie.
Nie ma postępu na świecie?
Mamy postęp techniczny, lecz w sferze moralnej mamy degradację. Owszem, słyszymy hasła głoszące postęp moralny, ale hasła mnie już tylko bawią. Ja patrzę na czyny i skutki tych czynów.
Może degradacja moralna i obyczajowa to nieuchronny koszt demokracji?
W sferze demokracji, owszem, mamy nasilenie haseł, jednak np. w Polsce w tej kwestii cofamy się. Co więcej, głoszona powszechność demokracji jest rownie nierealna jak hasła komunistyczne. Realny charakter miała demokracja ateńska, realna była polska demokracja szlachecka, pierwsza w Europie, realna była demokracja angielska w skali Anglii. Dziś trudno mówić o demokracji w krajach o zupełnie innych wzorach kulturowych, innej historii, innych zachowaniach moralnych.
Polska należy do tych krajów?
Polska ma własne korzenie demokratyczne i polska demokracja musi sięgać do tych tradycji, na nich musi się oprzeć. Natomiast narzucanie wzorów z innych rzeczywistości społecznych, z innych porządków historycznych Polsce szkodzi. Lewicowy liberalizm jest niezgodny z systemem, który konsoliduje nasze społeczeństwo.
Ta forma demokracji, którą mamy, jest nam obca?
Nie tylko jest nam obca, ale w jakimś stopniu świadczy o zaniku państwa. Ponieważ niezależnie od wpływów i nacisków zewnętrznych, którym ulegają obecnie rządzący, mamy narastającą korupcję i aktywność grup finansowych. I już nie tylko demokracja, degradując się, zmierza do fikcji, lecz także państwo zmierza do fikcji, ponieważ nie działa zgodnie z interesami społeczeństwa. Gdy np. patrzymy na wskaźniki demograficzne, to widzimy, kiedy Polska się degraduje.
Ta katastrofa, gdy chodzi o dzietność, skłania do refleksji, iż Polacy jako naród są w wielkim kryzysie.
Pamiętamy, co działo się za Bieruta, podczas okupacji sowieckiej, kiedy zablokowano powrót najbardziej patriotycznych warstw społecznych. Pamiętamy, co stało się po wprowadzeniu stanu wojennego – zmuszenie elity „Solidarności” do wyjazdu, tych najbardziej prężnych, odważnych. Szacuje się, że wyjechał milion, i bardzo niewielu wróciło. To była największa zbrodnia Jaruzelskiego. I teraz kolejna klęska demograficzna, którą należy łączyć z nazwiskiem Tuska, z emigracją zarobkową, która znów wypędza młodych ludzi.
Wyjeżdżają przez Tuska?
Wyjeżdżają, bo zdewastowano przemysł wytwórczy. Gdyby nie te trzy nazwiska symbole: Bieruta, Jaruzelskiego i Tuska, i towarzyszące im kompleksowe działania, to być może dziś Polska osiągnęłaby liczbę 60 mln obywateli. To liczba nieprzypadkowa, mówił o niej prymas Wyszyński, wskazując, że taki poziom rozwoju demograficznego dałby Polsce równoprawne miejsce w Europie.
Jest faktem, że wielu ludzi po prostu nie chce mieć dzieci albo zadowalają się jedynakiem czy jedynaczką.
Ludziom odbiera się prawo do dzieci. To jeszcze jedna z przyczyn zapaści demograficznej. Co innego wychować dziecko tak, jak się chce, a co innego na wzór narzucony przez grupy interesu.
Zdarza się, że podczas demonstracji katolików lewackie bojówki krzyczą: wasze dzieci będą takie jak my.
To właśnie mam na myśli.
Są środowiska, nurty, grupy, które dbają, by Polska nie była zbyt silna?
Polska wygrała, ale przegrała II wojnę światową. Dziś wojny tradycyjne przeszły na inne kontynenty, lecz wojny jako takie nadal się toczą. Polska jest terenem, na którym toczy się wojna ekonomiczna i ideologiczna. Wojna przeciw Polsce trwa nieprzerwanie. Sprawa demografii z tym się wiąże. Skutki są zresztą takie same jak po wojnie.
Z kim walczymy?
Komunizm sowiecki i sowiecki marksizm-leninizm, który desantem usadowił się w Polsce, przeszedł drogę na Zachód, w jakimś stopniu personalną, a w jakimś ideologiczną. I tam przekształcił się w coś, co nazywa się ślicznie „lewicą liberalną”. To coś nie dokonuje już jawnych zbrodni, chociaż dopuszcza niejawne, ale jest logiczną kontynuacją sowieckiego komunizmu. Dla mnie to nowy totalitaryzm.
Głowa hydry, by przypomnieć tytuł pani książki, odradza się?
Tak. Warto pamiętać, że totalitaryzm nazistowski, wymyślony przez Niemców, nie jest dziś zagrożeniem, na pewno w Europie. Zagrożeniem dla kultury europejskiej są rożne warianty przekształconego sowieckiego komunizmu. To oczywiście skutki długiego procesu społecznego, krążenia elit i ideologii, przy czym sposób aplikowania tej ideologii jest za każdym razem dostosowywany do potrzeb i mentalności społeczeństwa, które ma oszukiwać.
Na czym polega totalitarność „lewicowego liberalizmu”?
Na rozbijaniu wspólnot i uderzaniu w wartości, na odbieraniu naturalnych więzi człowieka. To podstawowa cecha wszystkich totalitaryzmów. Wspólnota bez trwałych wartości nie może istnieć. Można to porównać z prawami ruchu drogowego. To, czy ruch mamy lewostronny, czy prawostronny, jest obojętne moralnie, ale dzięki temu ludzie na drogach się nie zabijają. Gdyby jednak wprowadzić odpowiednik relatywizmu moralnego na płaszczyźnie ruchu drogowego, nastąpiłaby katastrofa.
Jak kiedyś pani stwierdziła, całkowita wolność jednej osoby zawsze oznacza niewolę innych. Świat bez reguł to świat przemocy.
I mamy świat przemocy, czego objawem jest zmiana znaczenia słów, co mąci możliwość porozumienia się ludzi. To także przyczynek do niewolenia. Manipulacja słowami i pojęciami ułatwia oszustwa propagandowe, oświatowe i naukowe. (…)
Tolerancja oznacza przecież tak naprawdę życie obok czegoś, co nam się nie podoba.
To, co dziś uznaje się za „tolerancję”, to próba zaprzeczenia naturalnym różnicom, które między ludźmi istnieją i których nie zniwelują żadne ideologie. To słowo, w swoim prawdziwym sensie, wynika z kolei z tradycji chrześcijańskiej. To chrześcijaństwo wprowadziło elementarną łagodność – w rodzinie, w społeczeństwie, także między narodami. To chrześcijanie zaczęli traktować rannych wrogów jako ludzi. Na marginesie, gdy pracowałam w 1939 r. w szpitalu polowym, zetknęłam się z Niemcami, którzy zostawili rannych Polaków na polu bitwy pod Pruszkowem. Swoich zabrali. Niemcy zerwali z chrześcijaństwem, z tradycją europejską.
Podobnie z chrześcijaństwem zerwała sowiecka Rosja.
Tak, mordując polskich oficerów w Katyniu i innych miejscach kaźni, w innych sytuacjach zresztą też.(…)
Wracając do pani tezy o nowym zagrożeniu totalitarnym w postaci zmutowanego komunizmu – inni także zwracają na to uwagę. Jarosław Marek Rymkiewicz stawia tezę, że dzisiejsza lewica w Polsce to po prostu luksemburgizm, przedłużona i zmutowana KPP-owskość. Można to obserwować i w konkretnych sformułowaniach, i w działalności konkretnych osób. Jak rozumiemy, te środowiska mają pomocników?
Do 1989 r. można było wskazać agresora. Dziś z kolei mam poczucie, że po stronie przeciwnej Polakom występują nawet niektórzy przedstawiciele polskiego rządu. Przecież każdy, kto przyczynił się do zniszczenia idei sojuszu krajów postkomunistycznych z naszego regionu, które wspólnie stanowiłyby sporą siłę, o który to sojusz zabiegali Prawo i Sprawiedliwość oraz śp. Lech Kaczyński, działa przeciwko Polsce. A tymczasem mamy działania w drugą stronę, np. pobudzanie konfliktów pomiędzy tymi państwami, tworzenie podziałów wewnętrznych w Polsce czy na Ukrainie. Chodzi o to, by nie powstała przeciwwaga dla Rosji i osi Berlin-Paryż. Przeciwwaga chroniąca kulturę europejską, kontynuująca tradycje tej kultury.
Agresorzy mają twarze, imiona, nazwiska?
To agresorzy anonimowi. To grupy interesu koncentrujące kapitał światowy, choć pewnie badacze mogliby tu podać liczne nazwiska. I muszę powiedzieć, że nie podniesiemy się nigdy, jeśli nie przyjmiemy, że ataki na spiskową teorię dziejów są obroną rzeczywistych struktur działających w naszym świecie. Konkurencją dla struktur państwowych są wielkie grupy interesu. Niektórzy przywołają pewnie w tym kontekście masonerię, inni postkomunę, jeszcze inni lewicę, Niemcy czy Unię Europejską. Ale to wszystko oczywiście uproszczenie, ponieważ to nowa forma zniewolenia. To właśnie nowa głowa hydry, niosąca milionom marginalizację i uprzedmiotowienie.
Kapitał może mieć siłę przemocy totalitarnej?
Kapitał dzisiaj stanowi jedną z głównych sił przemocy totalitarnej. Wielu badaczy upierało się, żeby łączyć totalitaryzm z konkretnym państwem. Dzisiejszy totalitaryzm jest jednak bezpaństwowy.
Dlaczego ludzie się nie buntują? W komunizmie się buntowali.
Dlatego że są otumanieni przez cały zespół działań politycznych, propagandowych i oświatowych. Rozbudzono też szalone ambicje materialne, znacznie przekraczające ludzkie potrzeby. A poza tym ludzie są zastraszani. Widzimy to wokół siebie na co dzień, choćby patrząc na skuteczność tzw. bojkotu referendum warszawskiego. Wyborców realnie zniechęcono do pójścia na głosowanie. Inna metoda to pieniądze, którymi skutecznie spętano naukę.
W jaki sposób?
Granty. Ja dziś nie wierzę w naukę, w wyniki badań naukowych. Jeśli chodzi o humanistykę, to oczywiście wiem z bliska, jak to wygląda. Ale mam mało wiary także w ustalenia medycyny, ze względu na przemysł farmaceutyczny i wielki kapitał za nim stojący. Nie wierzę również w ustalenia w sprawie zmian klimatycznych, ponieważ forsowane są tezy sprzyjające wielkiemu kapitałowi. Nie wierzę też w badania ekonomiczne i finansowe, gdyż służą one koncentracji kapitałów, wywłaszczaniu człowieka z jego podstawowych oszczędności na korzyść anonimowych i jawnych grup kapitału.
Rządzi pieniądz?
Szukanie wroga powinno iść drogą szukania pieniędzy.
Pieniądze to dziś często zatrute podarunki. Np. Unia Europejska wiąże dotacje z narzucaniem genderowego szaleństwa. Można więc zapytać, czy Unia dziś nie jest jednym z ośrodków po prostu szkodzących Polsce?
UE była fantastycznym pomysłem wielkich ludzi, którzy ogłosili Wspólnotę Węgla i Stali, opartą na wartościach chrześcijańskich. Dziś, sądzę, należy wszelkimi siłami walczyć o odzyskanie jedności pomiędzy krajami Europy Środkowej, o czym już mówiłam. Tylko razem jesteśmy w stanie przeciwstawić się obcym interesom i bardzo wpływowym lobby: homoseksualnym, feministycznym, niektórym sektom religijnym, czasem także poszczególnym narodowościom. Przeciw kulturze europejskiej występuje dziś masa antykultur, bo to są antykultury. One mogą mieć rożne interesy, rożne zamiary, ale wszystkie działają przeciw chrześcijaństwu.
A ta kultura nie może się nawet bronić, bo jest pętana poprawnością polityczną.
Jest pętana. Poprawność polityczna to po prostu miękka forma zniewolenia. Co ciekawe, jest szczególnie forsowana przez lobby homoseksualne. To zresztą również wielkie oszustwo – definiowanie się tej orientacji jako grupy interesu. Miałam przyjaciół homoseksualistów, ale uznalibyśmy za chamstwo wtrącanie się w życie osobiste innych ludzi. W obie strony. Dziś propaganda homoseksualna to jedna z metod dezorganizowania rodziny i innych wspólnot, także jedna z metod obniżenia wskaźników demograficznych. I muszę podkreślić, że nie obchodzi mnie, co kto robi prywatnie, ale społecznie nie mogę nie zauważać, iż takie lobby powstało i działa na rzecz wzmocnienia wszystkich niekorzystnych trendów. Podobnie złą drogę przeszedł feminizm – kiedyś oznaczał wymaganie od siebie, walkę o wykształcenie. Dziś feminizm to po prostu atak na rodzinę i na naród.
Liberalizm głosił, że są sfery święte, prywatne, które nie podlegają władzy, np. seksualność człowieka, a dziś w te sfery agresywnie wchodzi.
Wynika to z tego, że lewica przestała się zajmować warunkami życia ludzi biednych, ubogich. Dziś tym zajmuje się prawica, bo to przecież chrześcijańskie wezwanie, troska o całą wspólnotę (…).
Przez co byliście, mimo skrajnych warunków, szczęśliwi. Nie ma szczęścia, jeżeli żyje się tylko dla siebie.
Jeśli nie ma czegoś większego ode mnie, to jest samotność, neuroza, wykolejenie. To jest szukanie sensu w przedmiotach, stanowiskach, sławie, a nie w uczuciach, w miłości rodzinnej, w solidarności przyjacielskiej, w zrozumieniu, w służbie dla innych (…).
Mówi pani Polakom: to nie jest tak, że możecie sobie wybrać obowiązki. Macie obowiązki polskie i musicie je wypełniać. Zapytajmy: jaka jest kara za porzucenie tej świętej sprawy?
Dawniej była opinia publiczna i człowiek niezachowujący się godnie był wykluczany z grona ludzi zasługujących na szacunek. W ten sposób spadał do sfery marginesu społecznego i moralnego. Dziś tego nie ma i dlatego należy dążyć do odbudowy opinii publicznej ludzi podobnie myślących, którzy znajdą sposoby okazywania braku szacunku tym, którzy nie stosują się do zasad i norm. To też najpilniejsze zadanie dla polskich mediów, ponieważ to nie pieniądze, lecz szacunek powinien predestynować do stanowisk społecznych, politycznych i naukowych. Trzeba więc, szukając drogi do odrodzenia, walczyć o słowo: o znaczenie słowa, o jednoznaczność słowa, o jasność i zrozumiałość zdań. A dziś często, także w nauce, w postmodernizmie, królują teksty, których moi profesorowie: Ossowski, Tatarkiewicz, Kotarbiński, nie przyjęliby na seminarium studenckie.
Z kolei w mediach mamy narastanie infantylizmu, ucieczkę od spraw poważnych.
Odbudowa polskich mediów jest zadaniem wyjątkowo ważnym. Także dlatego, że żyjemy w sztucznym konflikcie Polaków z Platformy Obywatelskiej z Polakami z Prawa i Sprawiedliwości. Ja nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy zwykłymi ludźmi z obu obozów. Widzę różnicę, gdy chodzi o wierchuszkę. Z PO związało się wielu polskich patriotów, którzy na skutek nieporozumień albo manipulacji językowych widzą szansę dla swoich nadziei w tym ugrupowaniu. Błąd tak wielu ludzi wynika z tego, że zaufali masowemu przekazowi (…)
Anna Pawełczyńska, ur. 20 kwietnia 1922, zm. 21 czerwca 2014, polska socjolog kultury, profesor nauk humanistycznych.