Jutro nasz kraj obchodzi Dzień Odrodzenia Niepodległości. W nawiązaniu do tego wydarzenia poniżej publikujemy list Tadeusza Wróblewskiego do Ludwika Abramowicza z dnia 25 maja 1918 roku, w którym on przedstawia wizję przyszłości Litwy i miejsca litewskich Polaków w nowo odrodzonym państwie. W tych poglądach nie był on zresztą odosobniony. Warto to wiedzieć i wyciągać wnioski. List potwierdza również fakt zapraszania przedstawicieli polskiego społeczeństwa do współrządzenia państwem, które, niestety, zostało odrzucone.
Zastrzegam, że piszę ściśle poufnie 25 maja 1918 r.
Szanowny i Kochany Panie Ludwiku!
Serdecznie dziękuję Panu za pamięć o mnie i nadesłanie mi „problemu Litwy”; bardzo to pożyteczna książka i należałoby ją rozpowszechnić i u nas. Wiem od pani K.O.R. o zapatrywaniach Pana na ten problem i całkowicie je podzielam. Chcę więc zakomunikować Panu trochę informacji, może dla Pana interesujących. Jak już to Panu rok temu mówiłem, od czasu okupacji trzymam się z dala od polityki czynnej, ponieważ powszechnie panował u nas prąd, trzymający się jak najdalej od pracy realnej na gruncie krajowym, a pociągający umysły do „wielkiej” polityki dla kraju nie tylko bezpłodnej, ale i szkodliwej. Jako Polak widziałem i widzę zupełną niemożliwość istnienia Polski jako państwa rzeczywiście a nie tylko tytularnie niepodległego, w dobie, kiedy nawet silne i wielkie mocarstwa dla utrwalenia swego bytu szukają trwałych sojuszów, - jeżeli ta Polska, mała i okaleczona pozostanie samotną.
Musiałem odrzucić propagowane różnostronnie projekty gwarancji niepodległego bytu Polski przez oparcie się o jedno lub drugie z mocarstw zaborczych, jasne bowiem było dla mnie, że sojusz silnego ze słabym nie jest i nie może być niczym innym jak ukrytą aneksją, jeżeli nie polityczną, to zawsze jednak ekonomiczną, sprowadzającą słabe państewko do roli „hinterlandu” dla silnego mocarstwa. Złudzeń co do gwarancji niezależności i neutralności, zagwarantowanych przez Kongres pokoju, nie mogłem mieć żadnych wobec tragicznego losu „zagwarantowanej” Belgii. Stąd więc łatwo zrozumieć dlaczego ideałem moim jest federacja narodów kresowych (Randvolker), dzielących wschód od zachodu, - federacja krajów Rewla do Odessy, która by i Polskę objęła i dałaby jej dostęp do dwu mórz.
Rozumiem dobrze, że ideał ten w chwili obecnej nie jest do uskutecznienia. Chociaż rozpadnięcie się caratu i żywiołowy silny ruch odśrodkowy w krajach kresowych stwarza nader pomyślne warunki, to jednak silny nacjonalizm budzących się do życia państwowego narodów stoi w danej chwili na przeszkodzie urzeczywistnienia koncepcji federalistycznych, które przez te narody odczuwane są jako ograniczenie niepodległości. Nacjonalizm budzi nieurzeczywistnialne nadzieje „samowystarczalności” i nawet woli opierać się na silne ramię zaborcy, ulegając optymistycznemu złudzeniu, że kiedyś (słowo nieczytelne) bliżej nieznane koniunktury polityczne pozwolą z przemocy zaborcy się wyzwolić. Tak jest dzisiaj, ale nastrój ten musi ulec zmianie pod naciskiem coraz silniejszej nienawiści do „alianta”, wzmagającej się w szerokich masach ludowych, i wobec coraz wyraźniejszych dowodów, że bezsilna „samowystarczalność” nic podołać nie może przeciw cynicznej przemocy opancerzonej pięści.
Ideał jednak federacji musi pozostać sprawdzianem dla realnej pracy politycznej, tym bardziej, że ustrój federalistyczny leży w tendencjach rozwojowych państw nowożytnych i stanowi konieczne prawno – państwowe uzupełnienie do tworzenia państw narodowych. Rozumiem, że polityk praktyczny musi być z konieczności oportunistą, to trzymać się na dzisiaj granic możliwości; oportunizm jego powinien być jednak dalekim od polityki „vom Fall zu Fall”, od uganiania się za wszystkim, choć małymi korzyściami, za byle jaką cenę. Oportunizm musi być ideowym, to usunąć z pracy realnej na dzisiaj wszelkie czyny, mogące stanowić w swym wyniku w przyszłości zaporę do osiągnięcia zamierzonego ideału. Stosując tę zasadę do postawionego wyżej problemu uważam za najniebezpieczniejsze zapory dla ideału federacji: 1. Szerzenie ufności w dobrą wolę silnego alianta i zawieranie z nim jakichkolwiek trwale wiążących sojuszów; 2. Podtrzymywanie choćby w najsłabszym stopniu złudzeń i dążeń nacjonalistycznych; 3. I to przede wszystkim, wyraźnie dążności aneksjonistycznych czy ekspansyjnych lub nawet dążności do hegemonii. – Dla społeczeństwa polskiego na Litwie pozostawała wobec powyższych postulatów jedynie tylko droga: 1.Uznanie zupełnej niepodległości Litwy, wolnej od wszelkich zobowiązań względem państw sąsiednich, i to bez wszelkich niedomówień i wszelkich zastrzeżeń; 2.Przyjęcie czynnego udziału w budowie państwowości litewskiej z wyrzeczeniem się wszelkiej dążności do hegemonii; 3.Wyrzeczenie się wszelkich objawów zelotorstwa nacjonalistycznego i przy rozważaniu wszystkich spraw politycznych, a w tej liczbie społeczeństwa polskiego, kierować się wyłącznie i jedynie podług sprawdzianu interesu i korzyści całego kraju.
Niestety przygodni przedstawiciele społeczeństwa polskiego w Wilnie poszli całkiem inną drogą. I Deklaracja 44 - ch z d. 24 maja 1917 roku i memoriał 2 stycznia 1918 roku wystawiają żądanie rozwiązania problemu Litwy przez z (słowo nieczytelne) w połączeniu z Polską państwa związkowego, jako wyraz woli ludności polskiej na Litwie, wspominając w motywach tylko o reminiscencjach historycznych i o ilościowej i kulturalnej sile żywiołu polskiego. Zamilczenie zupełnie o woli i dążeniach narodu litewskiego i ignorowaniu faktu, że związek państw powstaje dopiero jako wyraz woli państw już niepodległych i że przez to samo pierwotnym dążeniem musi być domaganie się uznania niepodległości Litwy obok niepodległości Polski, - wywołałoby zgodne oburzenie we wszystkich stronnictwach litewskich i oskarżenie o dążenia aneksyjne, - i osłabiły doniosłość deklaracji stronnictw polskich, uznającą prawo Litwy do niepodległego bytu.
– Błędem również, zdaniem moim, była bezwzględna odmowa Polaków wstąpienia do Rady litewskiej. Dzisiaj oświadczają Polacy, że nie chcą wstąpić do Rady, aby nie dzielić z nią odium za zawarcie fatalnych zobowiązań z dnia 11 grudnia 1917 r., na to opozycja w Radzie ( która przeciw tym zobowiązaniom głosowała) odpowiada, że większość nacjonalistyczna i germanofilska w Radzie stanowi 12 głosów na 20 i gdyby Polacy w swoim czasie, a za nimi Żydzi i Białorusini przyjęli udział w Radzie, to uchwała 11 grudnia miałaby wszelkie szanse być odrzuconą.
W listopadzie roku zeszłego zwrócili się do mnie Litwini z propozycją współpracy przy przygotowaniu projektów ustaw i zarządzeń krajowych; w zasadzie przyrzekłem im swój udział, mając nadzieję i innych do tego pociągnąć. Wskutek jednak jednoznacznego protestu K.P. i nie mając możność zdobyć współpracowników pomiędzy Polakami, musiałem swą obietnicę odwołać. Widząc, że wobec tego, że nic realnie pożytecznego dla kraju nie będę mógł robić postanowiłem przyjąć propozycje Dep. Sprawiedliwości i wyjechać do Warszawy. Jednak, kiedy już otrzymałem wszystkie przepustki, musiałem ulec naleganiu moich bliższych przyjaciół i pozostałem w Wilnie, objąwszy kierownictwo biura pracy społecznej. Oprócz zbierania różnych materiałów Artystycznych opracowałem rozprawę „Naród i jego samookreślenie”, dalej napisałem zestawienie krytyczne dotychczas obowiązujących w Polsce trzech zaborów i na Litwie ustaw, tyczących się instytucji samorządnych i opracowałem projekt ustawy o samorządzie gminnym i powiatowym ( tę ostatnią prasę wysłał Niedziałkowski do Zawadzkiego, aby ją wydrukował, może Pan mu przy okoliczności przypomni, bo nam chodzi, aby jej wyjście uprzedziło projekt Litwinów)-(w nawiasie dodam, że ile słuszną i rozumną była myśl ustanowienia przedstawicielstwa D.P. w Wilnie, o tyle niefortunnym był wybór. N. człowiek niewątpliwie inteligentny, ulega jednak wpływom nacjonalistów i jest chwiejny przez zbytnią dbałość o swoją popularność, jest przy tym źle widziany u Litwinów; lepszym daleko byłby Marian Plater, lub nawet Strumiłło).
W kwietniu zwrócił się Wileiszys do prawników polskich, proponując im przyjęcie udziału w utworzonej przy Radzie litewskiej komisji jurydycznej, mającej na celu wypracowanie dla Litwy ustaw sądowych – ci jednak stanowczo udziału swego odmówili, motywując to niedopuszczalnością pomagania Radzie, której Polacy nie uznają. Wtedy już z własnej inicjatywy utworzyłem komisję prawniczą ( 11 Polaków i 1 Litwin) przy biurze pracy społecznej, która podjęła się wypracowania szeregu projektów ustaw podług przedstawionego przeze mnie dość szeroko zakrojonego planu; ja sam kończę już projekt ustawy organizacji sądowej i przystępuję do opracowania polskiego przekładu Ustaw Cywilnych rosyjskich (10 tom), które długo jeszcze zapewne tutaj obowiązywać będą. Boguszewski obiecał wystarać się o środki dla naszych prac (na razie około 2000 rb.), ale zapewnie zapomniał, trudno więc będzie myśleć o wydaniu wobec bardzo szczupłych środków naszego biura, a bardzo chodzi om pośpiech (Sam środków nie mam, bo Niemcy zamknęli fabrykę, którą zarządzałem, a zarabianych przeze mnie 300 marek miesięcznie zaledwie wystarcza na życie).
Korzystając z zaproszenia t.z. „prawicy”, bywam na jej zebraniach jako gość i oto puściłem się na agitację, dzięki której z prawicy utworzył się związek odbudowy Litwy, mający na celu współpracę przy tej odbudowie ( Deklarację załączam przyjmując jednak odpowiedzialność solidarności z nią tylko co do wstępu).
Z tego związku pochodzi załączony projekt organizacji rad gospodarczych, złożony przez delegację szefowi Związku Wojskowego. Nacjonaliści pomstują na Związek (słowo nieczytelne) zyskuje on coraz liczniejszych adherentów i zbiorowe (słowo nieczytelne) z różnych stron kraju. Jeżeli z tego pieca chleb będzie to zostanę w Wilnie, jeżeli nie – to w jesieni wyjadę do Warszawy. Tymczasem, jako stojący blisko Litwinów będę od czasu do czasu komunikował Panu nowiny z ich obozu, a na początek przesyłam zupełnie autentyczny odpis deklaracji złożonej przez delegacje litewska (słowo nieczytelne) – Serdeczności od starego przyjaciela. Tad.
Lietuvos mokslų akademijos Vrublevskių biblioteka. Rankraščių skyrius. F 79, vnt.59, lap.27r.
Tadeusz Wróblewski (1858 - 1925) - prawnik i teoretyk prawa, adwokat, polityk, bibliofil, założyciel Biblioteki Wróblewskich w Wilnie. Był członkiem Litewskiego Towarzystwa Naukowego oraz Litewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauki. W 1925 roku przekazał swoje bogate zbiory biblioteczne miastu Wilnu.
Ludwik Abramowicz-Niepokójczycki (1879–1939) – polsko-litewski aktywista (krajowiec), redaktor. Popierał niepodległość Litwy i przekazanie jej regionu wileńskiego. Publicysta Gazety Wileńskiej, redaktor Przeglądu Wileńskiego.