…Całkowitej prawdy nie zna żaden człowiek na tym świecie. To co my, ludzie, nazywamy „prawdą” jest zaledwie jej szukaniem. Szukanie prawdy jest tylko możliwe w wolnej dyskusji. Dlatego ustrój komunistyczny, który tego zakazuje, musi być siłą rzeczy – wielką nieprawdą. Znalazłszy się tedy w świecie uznającym wolność jednostki i wolność myśli, winniśmy czynić wszystko, aby nie zacieśniać horyzontów myślowych, ale rozszerzać; nie zacieśniać dyskusji, a ją poszerzać. Józef Mackiewicz. Zwycięstwo prowokacji, 1962

                  Za uczciwego polityka uważam tylko takiego, który w swojej publicznej działalności przyznaje się do popełnionych błędów, koryguje swoje tezy w miarę narastania wiadomości i doświadczenia zaczerpniętego z rzeczywistości. Józef Mackiewicz. Prawda w oczy nie kole, 2002

Jak już odnotowaliśmy w publikacji pt. Ocena stosunków między Litwą a Polską, spotkanie przy okrągłym stole w Centrum Badań Europy Wschodniej miało ten niesmaczny akcent, że uczestniczący w spotkaniu Czesław Okińczyc  bezceremonialnie wystawiał cenzurki i negatywne oceny politykom i działaczom, w tym przewodniczącej  Sejmu RL Irenie Degutienė oraz niżej podpisanemu, kilkakrotnie  podkreślając rzekomo wyjątkowe zasługi własne, po raz kolejny mijając się z prawdą,  demonstrując intelektualną zapaść oraz te daleko idące zepsucie, wynikające z wieloletniego bycia u władzy i bezkarności.  Uczestniczący w konferencji prezydent Valdas Adamkus, minister spraw zagranicznych Audronius Ažubalis oraz inni politycy, historycy i działacze wyglądali niezwykle skromnie na tle buńczucznie zachowującego się Cz. Okińczyca.

Mimo, że temat dotyczył głównie stosunków między Litwą i Polską, ton i treść wystąpienia Cz. Okińczyca, nawołującego do daleko idącej współpracy z W. Tomaszewskim i Akcją Wyborczą oraz jego personalne ataki na poszczególne osoby i wręcz pogróżki, jeszcze raz pozwoliły uświadomić zebranym tą  różnicę poziomów kultury i odpowiedzialności, która faktycznie uniemożliwia współpracę z Akcją Wyborczą i wspierającymi ją osobami.

Nam  natomiast zarzucono, iż rzekomo my ukierunkowaliśmy i ukierunkowujemy poczynania Akcji Wyborczej i W. Tomaszewskiego, w związku z czym zmuszeni jesteśmy przypomnieć pewne wydarzenia i fakty, aby uświadomić społeczeństwu, kto tak naprawdę kierował poczynaniami W. Tomaszewskiego, faktycznie narzucając polskiemu społeczeństwu na Litwie lidera i otoczenie, którzy dziś tragicznie zaciążyli nad jego rozwojem i przyszłością.

Rzeczywiście w latach 1993 -1996  W. Tomaszewski był pomocnikiem we Frakcji Związku Polaków na Litwie. Ale już wtedy demonstrował te negatywne cechy i zachowanie się, które są nie do przyjęcia wśród ludzi o pewnych standardach kultury. Tym niemniej mimo konfliktów ze względu na dobro jego rodziny pozostał pomocnikiem do końca kadencji.

Nasze obawy, iż brakuje mu odpowiedzialności i emocjonalnej stabilności  potwierdził niebawem rozbój w barze „Pod dębem”, dokonany na terenie Polski w dniu 5 maja 1997 roku. W związku nagłośnieniem tematu w prasie i telewizji na nasze zapytanie o przyczynach zdemolowania powyższego baru i zatrzymania, ówczesny wojewoda suwalski Cezary Cieślukowski listem z dnia 12 maja 1997 roku informował Związek Polaków na Litwie:
„…Ustalono, że w dniu 5 maja 1997 roku o godz. 2.15 właściciel baru gastronomicznego „Pod  dębem” w Ogrodnikach powiadomił patrol zmotoryzowany policji, że przed kilkoma minutami w jego barze miała miejsce bójka i część jej uczestników odjechało samochodem Volvo nr rej. CPA 867 i aktualnie stoją przy przejściu granicznym w kolejce do wyjazdu z Polski.

Policjanci byli zobowiązani do podjęcia w tej sprawie czynności ustalających i wyjaśniających. Podeszli do samochodu ze wskazaną rejestracją i poprosili kierowcę oraz pasażerów o wylegitymowanie się. Zapytali także, czy faktycznie byli oni uczestnikami bójki w barze. Uzyskali odpowiedź twierdzącą, lecz wówczas Waldemar Tomaszewski, jeden z pasażerów samochodu, krzyczał do pozostałych, aby nie okazywali dokumentów, że jest to bandycki kraj itp. Przez cały czas zachowywał się bardzo arogancko i agresywnie. W konsekwencji funkcjonariusze odizolowali wymienionego od pozostałych pasażerów samochodu, umieszczając go w policyjnym radiowozie. Ze względu na konieczność procesowego przesłuchania uczestników bójki policjanci podjęli decyzję o zatrzymaniu legitymowanych i doprowadzeniu do KRP Sejny, ponieważ wykonanie tych czynności w innym miejscu nie było możliwe.

…Podczas pobytu zatrzymanych w KRP Sejny policjanci traktowali ich z należytym szacunkiem. Kategorycznie zaprzeczyli, aby komukolwiek z nich ubliżali lub straszyli. Nie wymuszali żadnych oświadczeń.
Komendant Wojewódzki Policji w Suwałkach w postępowaniu podległych mu funkcjonariuszy nie dopatrzył się nieprawidłowości…”

Ten nocny rozbój w przygranicznym barze na polskiej stronie jeszcze raz uświadomił tym, którzy poczuwali odpowiedzialność za losy polskiego społeczeństwa na Litwie, iż mamy do czynienia z osobą niebezpieczną, agresywną, ze złymi nawykami prowokowania i rozstrzygania każdego sporu siłą i pięścią.

17 kwietnia 1998 roku wmurowaliśmy kamień węgielny pod budowę Domu Polskiego w Wilnie, a w dniu następnym odbył się VII zjazd Związku Polaków na Litwie. I tu znowu W. Tomaszewski zachowuje się agresywnie, próbuje zaognić sytuacje, zaostrzyć charakter rezolucji – i faktycznie zostaje sam. Zebrani jednoznacznie odrzucają jego propozycje i negatywnie oceniają jego zachowanie się. Reprezentacja polskiego społeczeństwa w postaci Związku Polaków na Litwie powoli, ale  wyraźnie ze zjazdu na zjazd zmienia kierunek myślenia i działania oraz zaczyna odpowiedzialnie stawiać nie na konflikt, a na budowę obywatelskich postaw i współpracę.

I wtedy na pomoc W. Tomaszewskiemu przychodzi warszawska „Wspólnota”, wyraźnie się zmienia na jego korzyść ton Radia „Znad Wilii”, której właścicielem jest Cz. Okińczyc, niebawem wydana „Gazeta Wileńska” uruchamia reklamę, a postsowiecka i kołchozowa nomenklatura co raz bardziej nadaje ton poczynaniom Akcji Wyborczej. I kiedy w kwietniu 1999 roku w Wilnie odbywa się proces sądowy przeciw sekretarzowi KC KP Litwy (na moskiewskiej platformie) L. Jankielewiczowi i innym osobom za działalność antypaństwową, na sali sądowej w szeregach obrońców L. Jankielewicza przy boku A. Stelmachowskiego widzimy już W Tomaszewskiego.

W tym czasie, widząc oczywiste zagrożenia dla demokracji i przyszłości litewskich Polaków, Związek Polaków na Litwie na łamach „Naszej Gazety” rozpoczyna dyskusję o tym, iż Polacy litewscy, jako obywatele  zgodnie z Konstytucją mają prawo do wolnego wyboru i mogą oddawać swój głos na każdą z legalnie działających partii politycznych, a nie tylko na Akcję Wyborczą. Natomiast 25 marca 2000 roku odbyła się konferencja Związku, która potępiła posunięcia Akcji Wyborczej, skierowane na ograniczanie konstytucyjnych praw litewskich Polaków  do wolnego wyboru, apelując personalnie do W. Tomaszewskiego i L. Janušauskienė o zaprzestanie takich praktyk i odpowiedzialność.

W międzyczasie „nieznani sprawcy” ze złymi nawykami rozstrzygania każdego sporu siłą i pięścią w nocy 2 marca 2000 roku całkowicie zdemolowali siedzibę redakcji „Naszej Gazety” i ZPL, zabierając sprzęt i archiwa, niszcząc na miejscu, to, co się wynieść nie dało. Niestety, urzędnicze prawo dawania telefonicznych wskazówek zadecydowało, iż sprawcy przestępstwa dotychczas nie zostali ujęci i pociągnięci do odpowiedzialności karnej, mimo że był to jedyny tego rodzaju bandycki napad na redakcję pisma w niepodległej Litwie.

 Ponieważ oczekiwanie, iż po napadzie pismo zaprzestanie swojej działalności nie spełniły się, po miesiącu W. Tomaszewski i jego otoczenie z udziałem Zbigniewa Balcewicza, który w  czasach sowieckich pełnił obowiązki politycznego koordynatora sowieckich służb specjalnych, w tym KGB, i redaktora „Czerwonego Sztandaru”, organizują otwarte napady na redakcję i jej pracowników, tworząc na podstawie urzędników samorządów rejonów wileńskiego i solecznickiego  równolegle do oficjalnie i legalnie działającego Związku - „swój związek”, przybudówkę do Akcji Wyborczej, który mimo całej jego nielegalności w ówczesnym czasie uzyskuje poparcie warszawskiej „Wspólnoty”, prezydenta A. Kwaśniewskiego i najwyższych władz Litwy.

Przebywający w dniach 13 – 15 maja 2000 roku z wizytą na Litwie A. Stelmachowski po spotkaniu z prezydentem V. Adamkusem i premierem A. Kubiliusem oświadczył, iż „obecnie my ( czyt. w Warszawie) będziemy decydować o tym, kto kim ma być wśród Polaków na Litwie (!?)” . Napastujący mają więc wolną rękę,  inicjują  proces sądowy, który trwał do marca 2007 roku.

 Był to bez wątpienia okres przełomowy  w życiu litewskich Polaków. Oczyszczenie redakcji „Naszej Gazety” z pracowników byłego „Czerwonego Sztandaru”, wznoszone budowli oraz inne inicjatywy jak też ofiarność ludności wskazywały na to, iż  zaczęliśmy iść właściwą drogą budowania swojej przyszłości na Litwie. Niestety, stawianie przez rządzących na osoby, dla których jest całkowicie obce poczucie odpowiedzialności, godności i demokracji, oraz powszechne szelmowanie tych, którzy widzieli i przestrzegali przed niebezpieczeństwem jak też  przyzwolenie na łamanie prawa i Konstytucji – doprowadziło za minione dziesięciolecie do groźnych tendencji i masowej deformacji świadomości.

We wrześniu 2001 roku Litwa i Polska obchodziły 10. lecie wznowienia stosunków dyplomatycznych. W składzie delegacji polityków, działaczy kultury i gospodarki Litwy z  V. Adamusem na czele, udającej się, używając terminologii lidera Akcji Wyborczej, do „bandyckiego kraju” znalazł się już i W. Tomaszewski, który został  przedstawiony stronie polskiej do wysokiej nagrody państwowej. 

 Jak odnotował w dniu 6 września 2001 roku „Kurier Wileński”, iż w trakcie centralnych uroczystości w pałacu prezydenckim w Warszawie, poświęconych dziesięcioleciu wznowienia stosunków dyplomatycznych  miedzy  Polską i Litwą, gdzie prezydencji Litwy V. Adamkus i Polski A. Kwaśniewski wręczali litewskie i polskie odznaczenia osobom zasłużonym dla współpracy polsko – litewskiej, W. Tomaszewski  wywołał skandaliczny zamęt i nie przyjął odznaczenia, mimo, że w tym właśnie celu przybył do Warszawy w składzie litewskiej delegacji.
…”Brak kultury. Tylko tyle jako komentarz. Inaczej tego nie nazwę. Nie uda mu się z tego zrobić polityki, więc…Świadczy to jednak o jego poglądzie i mentalności – powiedział „Kurierowi” Vytenis Andriukaitis.
…Oburzenie i zaskoczenie Andriukaitisa wywołało skandaliczne zachowanie się podstawowej osoby na politycznym firmamencie polskiej mniejszości narodowej – prezesa Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Waldemara Tomaszewskiego.
… Waldemar Tomaszewski zrzekł się wczoraj w Warszawie w Pałacu Prezydenckim nadanego mu przez przywódcę Polski Aleksandra Kwaśniewskiego za zasługi dla polskości na Litwie Orderu Krzyża Kawalerskiego.
…Krzyż Kawalerski otrzymał m. in. wicewojewoda powiatu wileńskiego Zbigniew Balcewicz.”

 Skandal został wyciszony, order po cichu wręczony podczas kolejnej wizyty A. Kwaśniewskiego na Litwie. W.  Tomaszewski i jego otoczenie, najwyraźniej nie posiadający  predyspozycji do działalności w warunkach demokracji i wolności, niejednokrotnie demonstrujący brak podstaw kultury i nawyki nie do przyjęcia w cywilizowanym świecie, nadal byli popierani i reklamowani, w tym metodami niezgodnymi z Konstytucją i prawem.

Po krótkim prezesowaniu „swojemu związkowi” przez J. Sienkiewicza i ww. Z. Balcewicza w uzgodnieniu z warszawską „Wspólnotą” stanowisko zostaje przekazane aktualnemu „prezydentowi” - byłemu sekretarzowi partyjnemu „Czerwonego Sztandaru”, absolwentowi Moskiewskiej Akademii Politycznej przy KC KPZR Michałowi Mackiewiczowi, który dziś w decydującym stopniu nadaje ton konglomeratowi Związek – Akcja Wyborcza. 

Mimo, iż  sprawa w sadzie, zainicjowana przez działaczy Akcji Wyborczej o tytuł Związku Polaków na Litwie dopiero się rozpoczęła, i trwała do marca roku 2007,  już 28 maja 2002 roku ambasador Litwy w Polsce Darius Degutis przesłał telegram poniższej treści do „swojego związku”, będącego w zamyśle przybudówką do Akcji Wyborczej, a który zgodnie z prawem jeszcze nic wspólnego ze Związkiem Polaków na Litwie nie miał:

Michalui Mackevićiui
Lietuvos lenkų sąjungos pirmininkui
Didžioji 40
2001 Vilnius
Gerbiamas Pirmininke
Leiskite pasveikinti Jūs išrinkus Jūs Lietuvos lenkų sąjungos pirmininku. Linkime Jums visokeriopos sėkmės aktualiuose darbuose. Norėčiau Jūs užtikrinti, kad Lietuvos ambasada Lenkijoje yra visada pasiruošusi bendradarbiauti su LLS, o Jūs pats busite mielai laukiamas svečias Varšuvoje
Su geriausiais linkėjimais, Darius Degutis, Lietuvos ambasadorius.

Niebawem podobnej treści pozdrowienia podpisane przez prezydenta V. Adamkusa pojawiają się również w prasie,  służąc wywieraniu nacisków na sąd i opinię publiczną.

Mówiąc o prezydencie V. Adamkusie, trzeba mieć na uwadze, że jego doradcą do kontaktów litewsko – polskich, w tym spraw dotyczących Polaków litewskich był Czesław Okińczyc,  który nieformalnie decydował, kto ma być przez prezydenta nagradzany, popierany czy potępiany. Cz. Okińczyc wykorzystując tytuł doradcy głowy państwa wiele mógł zrobić i nie informując o tym V. Adamkusa. Natomiast V. Adamkus bez propozycji i konsultacji z doradcą w sprawach litewskich Polaków – nie mógł nic zrobić i na pewno nic bez niego nie robił.

Zaznaczając na wstępie dyskusję w dniu 4 maja b.r. w Centrum Badań Europy Wschodniej z udziałem V. Adamkusa, warto odnotować, iż wyraził on zdziwienie i niezrozumienie w jaki sposób doszło do pogorszenia relacji między Litwą i Polską, mimo że właśnie w okresie jego władzy i z jego udziałem była torowana droga dla najbardziej agresywnej grupy, nadużywającej imienia litewskich Polaków do szelmowania Litwy i zaogniania stosunków litewsko – polskich. Może to jednak właśnie dowodzić, iż jego doradca działał poza jego plecami utrzymując bezpośrednie kontakty z Aleksandrem Kwaśniewskim, z którym był na bliskiej przyjacielskiej stopie.

I o ile wtedy można było wiele robić dla poparcia W. Tomaszewskiego i jego otoczenia z ukrycia i w imieniu prezydenta, to obecnie Cz. Okińczyc robi to otwarcie, zachęcając do kolejnych czynów i konsolidacji również litewskich Rosjan pod sztandarem Akcji Wyborczej. Nie przeszkadzało mu promowanie Tomaszewskiego nawet wtedy, kiedy jego etatowym doradcą był major KGB.

„…Taka sytuacja chyba przydarzyła się właśnie Czesławowi Okińczycowi, skandalicznemu doradcy społecznemu wszystkich poprzednich prezydentów, a ostatnio kolejnych premierów, w tym obecnego - Andriusa Kubiliusa.
Otóż, jak dowiedzieliśmy się, doradca litewskiego premiera, prywatnie też prezes radia „Znad Wilii”, zachęcał (na szczęście delikatni) władze w Moskwie, żeby skończyły z pluralizmem politycznym wśród litewskich obywateli narodowości rosyjskiej. Rosjanie na Litwie mają bowiem dwie partie polityczne, zamiast mieć jedną, jak tego życzyłby skandaliczny polityk. Ze swoimi właśnie sugestiami doradca litewskiego premiera zwrócił się do przedstawicieli rosyjskiej ambasady w Wilnie, którzy byli obecni na sobotnim konwencie partii politycznej „Akcja Wyborcza Polaków na Litwie” (29 stycznia 2011 r.).
Jak donoszą nasze źródła, prezes Okińczyc zwrócił uwagę rosyjskich dyplomatów, że na Litwie są dwie partie Rosjan, którzy poniekąd konkurują ze sobą, a co jest nie dobrze i na co też władze w Moskwie powinny zwrócić uwagę.

Warto też zaznaczyć, że te sugestie do Rosjan padły w obecności polskich dyplomatów, którzy również uczestniczyli w konwencie przedwyborczym partii politycznej. W tym kontekście dziwi i zaskakuje bowiem zmiana poglądów prezesa, tudzież sygnatariusza Aktu Niepodległości Litwy, bo na Litwie i w Polsce wielu pamięta, jak 20 lat temu, w sierpniu 1991 r., ten sam człowiek, lejący łzy w polskim parlamencie apelował do krajów demokratycznych, by stawiły się w obronie Litwy, gdzie ówczesne władze na Kremlu próbowały również narzucić społeczeństwu litewskiemu jednomyślność polityczną.

Takiej postawy prezesa nam nie tłumaczy również to, że jedna z rosyjskich partii – Alians Rosjan, startuje w wyborach samorządowych w koalicji z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie, której Czesław Okińczyc jest wielkim adoratorem i zwolennikiem (w swoim czasie jego radio, łamiąc zresztą wszelkie wcześniej zawarte umowy, wyrzuciło z eteru reklamę oponentów politycznych AWPL).

Swoją drogą chcielibyśmy zapytać sygnatariusza Aktu Niepodległości Litwy (bo być może rosyjskim dyplomatom nie wypadało mu zadać tego pytania), w jaki cywilizowany, demokratyczny i oficjalny sposób rosyjskie władze mogą wpływać na formowanie nurtów politycznych w niepodległym państwie litewskim? Nie podejrzewamy bowiem doradcy litewskiego premiera, by apelował do władz obcego mocarstwa o formowanie przestrzeni politycznej na Litwie w sposób niecywilizowany, niedemokratyczny i tajny...

Oczekujemy też, że wszelkie wątpliwości w sprawie swoich sugestii dla Rosji prezes da publiczne wyjaśnienie, jak zresztą przystoi osobie publicznej w demokratycznym wciąż kraju, bo doradca premiera i sygnatariusz osobą publiczną na pewno jest, jak też Litwa jest wciąż krajem demokratycznym…”(www.infopol.lt)

Czesław Okińczyc, doradca premiera Litwy Andriusa Kubiliusa, przekonywał, że jest niezmiernie szczęśliwy, bo AWPL osiągnęła najwięcej co mogła. – Jest to partia integrująca, partia obywatelska, a jej wyborcy są najbardziej aktywnymi wyborcami w kraju – wyliczał Sygnatariusz Aktu Niepodległości. Jego zdaniem to, że Polacy mówią jednym głosem jest największą zasługą i osiągnięciem AWPL i osobiście jej przewodniczącego.(”Tygodnik Wileńszczyzny”).

Dlatego, kiedy to dziś pojawiają się ubolewania, iż w środowisku litewskich Polaków panuje niezdrowy monopol na informacje i „prawdę”, i że dobrze by było, aby zaistniały inne społeczne organizacje – poprzez niniejszą publikację pragniemy również przypomnieć i udokumentować, iż taka organizacja w postaci niezależnego Związku Polaków na Litwie istniała, działała, a jej członkowie doskonale rozumieli, jakie niebezpieczeństwo niesie ze sobą Tomaszewski z rodziną i otoczeniem, dając temu publiczne świadectwo świadomości tego zagrożenia w postaci publikacji, oświadczeń i konkretnych poczynań, skierowanych na przeciwdziałanie niezdrowym tendencjom i informacyjnemu terrorowi. Niestety, naturalny rozwój polskiego społeczeństwa na Litwie został zdeformowany przez ludzi władzy, promujących wśród litewskich Polaków najgorsze wzorce agresywnych zachowań i  najniższej kultury, co za minione dziesięciolecie doprowadziło do groźnych deformacji i kolejnych niebezpiecznych prowokacji. Postawa i działania Cz. Okińczyca, jak nam się zdaje, miały na to decydujący na to wpływ. Z tej okazji godny odnotowania jest fakt mistrzowskiego wprowadzenia wtedy jeszcze nikomu nieznanego Cz. Okińczyca na czoło polskiego środowiska  przez ww. Z. Balcewicza, byłego politycznego koordynatora sowieckich organów administracyjnych, w trakcie wileńskiej miejskiej konferencji ZPL w lipcu 1989 roku.

Ciekawe, że Józef Mackiewicz w powieści „Nie trzeba głośno mówić”, poświeconej wydarzeniom z okresu ostatniej wojny na terytorium Litwy i Białorusi z charakterystyczną jemu skrupulatnością odnotowuje w Mińsku autentyczną postać również  Okińczyca - najpierw agenta sowieckiego GRU, później hitlerowskiego SD:
„…W roku 1942 zlikwidowali w Mińsku księży Maleca, Głakowskiego, Rybałtowskiego. W rezultacie w całym Mińsku został jedyny ksiądz katolicki Ignatawiczius, duszpasterz litewskich oddziałów policyjnych na Białorusi. Mało tego. W marcu 42 papież mianuje księdza Niemancewicza obrządku wschodniego w Albertynie, delegatem tego obrządku na Białoruś, z tytułem papieskiego egzarchy. W sierpniu SD aresztuje egzarchę Niemancewicza, przywozi do Mińska i rozstrzeliwuje. Z początku trudno się było nam zorientować. Ale oto okazało się, że głównym agentem SD jest Fabian Okińczyc. Pan wie, jeden z przywódców „Hromady” zlikwidowanej przez Polaków w roku 1927. Z agenta GPU przedzierzgnął się w agenta Gestapo. I założył partię białoruskich hitlerowców. Wydawał nawet gazetę „Nowy Szljach”, pięćset egzemplarzy... Bez znaczenia. I on to wywąchał przez swoich konfidentów i doniósł SD o istnieniu tajnej białoruskiej partii, o tendencjach „zachodnich”, montowanej przez kler katolicki i utrzymującej rzekomo powiązania z Watykanem. Tymczasem ksiądz Godlewski w znak protestu przeciwko mordowaniu księży, składa urząd głównego inspektora szkolnego. A tu zaczęły się straszne czasy. Pan nie był wtedy w Mińsku?
- Nie byłem.
- Już w marcu powstaje tajne sowieckie: „Specjalne białoruskie zgromadzenie dla przygotowania podziemnych działaczy”. Obliczyliśmy, że zrzucono na Białoruś w ubiegłym roku 2.600 wyszkolonych spadochroniarzy. Jeszcze w 42-gim, 9 września, powstaje tajny sowiecki „Białoruski sztab partyzanckiego ruchu”. Niezadługo „Białoruski Związek Antyfaszystowski”. Zaczyna się infiltracja o hasłach nacjonał-komunizmu, jak za czasów NEP-u. Chaos zwiększał się z dnia na dzień. I oto w tym chaosie, 24 września 1942, SD aresztuje ks. Godlewskiego. Ślad po nim ginie. Na interwencje odpowiadają: „Ks. Godlewski znajduje się w Rydze, gdzie pracuje bardziej korzystnie niż tu...” Tymczasem po kilku dniach dowiadujemy się, że został zastrzelony w podziemiach Gestapo…
(Józef Mackiewicz. Nie trzeba głośno mówić. Kontra, Londyn, 1993, str. 301.)

Nie wiemy czy powyższa osoba była spokrewniona  z Cz. Okińczycem, bo nigdy się tym nie chwalił. Identyczność nazwiska i podobna przylepność do władzy, o której powyżej informuje www.infopol.lt, nie są wystarczającymi dowodami pokrewieństwa. Tym niemniej daje pewną wskazówkę, skąd mogą pochodzić Okińczyce. Bowiem podstawę Akcji Wyborczej stanowi w przeważającym stopniu ludność napływowa, głównie z  Białorusi w okresie sowieckim, co mogło wstępnie posłużyć powodem budowania zażyłości między awepelowską hałastrą i niezmiernie szczęśliwie czującym się w tym środowisku  Cz. Okińczycem. Ale tylko wstępnie, bo dalsza zażyła współpraca była już oparta na wzajemnie korzystnym interesie osobistym.
***
Ostatnio mnożą się szeregi obrońców litewsko – polskiego pokoju i współpracy. I któż by mógł się oprzeć takiej sielance w czasie, kiedy sama bujna wiosenna wileńska przyroda nawołuje do zgody, miłowania się i zrzucania pleśni. Jednym mickiewiczowskim słowem – kochajmy się.
Ostatnio została ogłoszona lista szukających porozumienia intelektualistów, której inicjatorem (współinicjatorem) jest Czesław Okińczyc. Intelektualiści mają jakoby w zamiarze „bez udziału radykałów” prowadzić dialog miedzy przedstawicielami wspólnot Litwinów i litewskich Polaków.  I co najważniejsze – sygnatariusze listy deklarują, iż będą mówić jedynie prawdę.

 Natomiast środowisko dziennikarskie, lepiej rozeznane w zamiarach tego forum, jest zdania, iż faktycznym celem tych rozmów, głównie telewizyjnych i kosztem podatnika, będzie samoreklama i ponowna próba reanimacji i wybielenia W. Tomaszewskiego, co zresztą znajduje swoje potwierdzenie w wystąpieniu Cz. Okińczyca  przy okrągłym stole w Centrum Badań Europy Wschodniej w dniu 4 maja br. A kulminacją tych rozmów na rzecz porozumienia ma być przyjazd na Litwę Aleksandra Kwaśniewskiego, byłego prezydenta RP, a na co dzień przez całe życie pijaka i nieroba, znaczącego się w archiwach polskich instytucji pod pseudonimem „Alek”, a który, jak to wielki moskiewski przyjaciel z sowieckich czasów, ma rzec wręcz sakralne słowa: Rebjata, dawajtie żyt’ drużno.
I wszystko ma pozostać bez zmian – aż do kolejnego skandalu.
***
Cytowana na wstępie myśl Józefa Mackiewicza o uczciwości w polityce oraz deklaracja intelektualistów o tym, iż nareszcie zaczną  mówić prawdę, pozwala mieć nadzieję, że również Cz. Okińczyc przyzna się do winy narzucania polskiemu społeczeństwu na Litwie osób nieodpowiedzialnych i szkodliwych. Jak też do innych ciężkich grzechów i przestanie twierdzić o wiekopomnych zasługach, których nie ma.

A gdyby prawdę o sobie powiedzieli również M. Mackiewicz, Z Balcewicz i W. Tomaszewski – stanowiłoby to bardzo ważny początek wyjścia z nieprawdy, dając możność litewskim Polakom dostrzec realne życie i przestać modlić się na fałszywych bożków – liderów, którzy trzymając ludność w zakłamaniu, atmosferze  sztucznego napięcia i zagrożenia, wprowadzają ją niezwykle  niebezpieczny stan ducha, o którym pisał więzień sowieckich obozów koncentracyjnych Warłam Charłamow.
Szałamow sięga do samych korzeni ludzkiej natury i ludzkich motywacji. Moralne odruchy, pozytywne emocje i świadomość wartości budzą się w człowieku dopiero wtedy, gdy ma on względne poczucie fizycznego bezpieczeństwa i komfortu oraz gdy się spotyka z ludzkim zachowaniem bliźnich. Pozbawiony tego wszystkiego człowiek w pewnej chwili przestaje być człowiekiem i staje się stworzeniem, którego on sam nie jest w stanie pojąć ani kontrolować. Do takich odkryć doprowadził wielki dziejowy eksperyment „przekuwania” człowieka w GUŁagu.”(Żyjemy tu, nie czując pod nogami ziemi. Biuletyn IPN Nr 4(99), kwiecień 2009).

***
Kierunek, w którym dziś są prowadzeni litewscy Polacy, stanowi na pewno nowy, nieznany w ich dotychczasowej historii eksperyment, gdzie odpowiednio dobrani liderzy, sztucznie tworzona atmosfera oraz posunięcia na wzór Karty Polaka stanowią dobrze przemyślaną niebezpieczną całość, która już dawno wyszła za ramy środowiskowych sporów i tylko społecznej odpowiedzialności.
Ryszard Maceikianec 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com