Kto słyszy dochodzące do nas echa wyborów z krajów Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych, ten może sobie uzmysłowić, jak wielką wagę demokratyczne społeczeństwa przydają dogłębnej wiedzy o wybieranej osobie. Chodzi bowiem nie tylko o to, że wybrane osoby są utrzymane ze środków budżetowych, czyli z kieszeni obywatela – podatnika, ale też o to, że ukrywanie informacji o sobie może świadczyć o uzależnieniach wybieranej osoby od pewnych ośrodków, które będąc w posiadaniu ukrywanej informacji mają możność wybraną osobą kierować i manipulować. A w przypadku prezydenta kraju - całym państwem. Dlatego więc w interesie społeczeństwa i jego bezpieczeństwa jest, aby każda wątpliwość odnośnie wybieranej osoby na każdym poziomie była rozwiana, a na każde pytanie dana była odpowiedź.
Inaczej jest niestety w środowisku Akcji Wyborczej, które w powyższym temacie szczególnie negatywnie wyróżnia się na tle Litwy.
Dla przykładu z 60 samorządów, wybieranych na Litwie, tylko w dwóch – wileńskim i solecznickim, rządzonych przez działaczy Akcji - nie podaje się do publicznej wiadomości żadnej informacji o kierownikach samorządów, ich zastępcach, starostach czy innych urzędnikach, których społeczeństwo utrzymuje ze środków budżetowych . Z oficjalnych stron internetowych tych samorządów nie można się dowiedzieć o nich nic więcej, oprócz imienia i nazwiska – ani wieku, ani miejsca urodzenia, ani wykształcenia, ani zawodu, ani co robili przed objęciem stanowiska w wileńskim czy solecznickim samorządzie, a szczególnie czym się zajmowali w okresie sowieckim ( http://www.vrsa.lt/lit/Struktura-ir-kontaktai/1314/3/7 i http://www.salcininkai.lt/lit/Struktura_ir_kontaktai/544/2/4 ). W warunkach wewnętrznej okupacji i antykonstytucyjnego informacyjnego monopolu jest to jeszcze, niestety, możliwe w XXI wieku akurat w geograficznym centrum Europy na terytorium Unii Europejskiej!
Zresztą ten chory system ukrywania informacji o sobie przed rządzonym społeczeństwem w Akcji Wyborczej dotyczy nie tylko samorządów. On rozpowszechnia się praktycznie na wszystkie osoby, struktury i organizacje społeczne, powiązane z Akcją Wyborczą, które pobierają z ludności, otrzymują z instytucji budżetowych kraju i sąsiedniej Polski środki pieniężne, z których również się nie rozliczają przed społeczeństwem.
Dla przykładu tzw. prezydent Związku Polaków na Litwie i poseł na Sejm RL M. Mackiewicz w swoim życiorysie, opublikowanym na stronie internetowej Sejmu RL pomija nawet 8 lat swego życia, nie podając do wiadomości co robił w latach 1981 – 1990 ( http://www3.lrs.lt/pls/inter/w5_show?p_r=6113&p_k=1&p_a=5&p_asm_id=53909&p_kade_id=6 ). Można tylko domyślać się, iż ukrywa przed społeczeństwem okres pracy na stanowiskach sekretarza partkomu w gazecie „Czerwony Sztandar” i zastępcy redaktora dziennika „Советская Литва” oraz lata studiów w Moskwie w Akademii politycznej przy KC KPZR.
Inny działacz, stojący przy boku M. Mackiewicza, lider Akcji Wyborczej i europalamentarzysta W. Tomaszewski ukrywa przed społeczeństwem i nie podaje do widomości publicznej czym się zajmował w latach 1990 - 1992 ( http://www.vrk.lt/rinkimai/400_lt/Kandidatai/Kandidatas21607/Kandidato21607Biografija.html ). A chodzi przecież o okres, kiedy to po ogłoszeniu niepodległości struktury odradzającego się państwa nie całkowicie kontrolowały sytuację w kraju, gdy w kraju panoszyły się różne przestępcze grupy.
Zresztą jest też wiele innych wątpliwości, które budzą niepokój odnośnie tego, w czyich tak naprawdę rękach znalazły się rządy nad ludźmi w sercu Litwy na Ziemi Wileńskiej.
Brak danych i ukrywanie niektórych okresów swego życia zmusza społeczeństwo snuć domysły odnośnie ich rzeczywistego oblicza na podstawie poszczególnych wydarzeń, takich jak dla przykładu udział w dewastowaniu pogranicznego baru „Pod dębem” w Polsce w maju roku 1997, gdzie W. Tomaszewski wykazał nawykami, charakterystycznymi dla przedstawicieli marginesu społecznego. Czy też na podstawie mało znanego a niezmiernie wymownego „moskiewskiego śladu”, jakim było jego przewodzenie grupie psychologicznego nacisku w roku 1999 na sąd w obronie Leona Jankielewicza, sekretarza KC KP Litwy na tzw. moskiewskiej platformie w trakcie rozpatrywania sprawy karnej za jego antypaństwową działalność, czy też w kontekście niedawnego przyjęcia na stanowisko swego doradcy zawodowego oficera KGB z wieloletnim stażem.
Osoby władzy, w ten sposób ukrywający niewygodne informacje o sobie, posiadające monopol medialny nigdy nie byłyby uznane w demokratycznym społeczeństwie za legalną i prawomocną władzę, a tylko za klikę. Niestety, nasz postsowiecki stan wiedzy i poziom świadomości obywatelskiej jeszcze nie pozwala zrozumieć całej głębi współczesnej tragedii litewskich Polaków, żyjących w warunkach wewnętrznej okupacji, a prowadzonych drogą donikąd w ślepy zaułek bez wyjścia.
Natomiast całkowita kontrola nad szkołami i wciąganie młodzieży od najmłodszych lat do udziału w anty obywatelskich akcjach, do fałszowania i zakłamywania rzeczywistości oraz stawiania dla niej za wzór do naśladowania przedstawicieli powyższej zorganizowanej grupy z ich metodami działania – tylko pogłębia beznadzieję przyszłości, wyraźnie wskazując na to, iż obecne przełamywanie moralnego i myślowego kręgosłupa litewskich Polaków na potrzeby post sowieckiej nomenklatury, dokonywane na zadanie i z premedytacją - prowadzi do całkowitego zmarginalizowania środowiska.
Niedawno odkryty przez Główną Komisję Etyki Służbowej skandaliczny przypadek, kiedy na propozycję mer rejonu wileńskiego Mariji Rekst, będącą również zastępcą lidera Akcji Wyborczej, wbrew prawu i zasadom moralnym najwyżej opłacane w samorządzie stanowisko od roku 2007 zajmowała córka jej siostry Lucina Kotlovska, jeszcze raz świadczy nie tylko o potrzebie podawania do publicznej wiadomości informacji o takich osobach i ich więziach rodzinnych, ale też o daleko idącym poczuciu bezkarności i zdziczeniu w tym środowisku ( http://www.delfi.lt/news/daily/lithuania/vilniaus-r-mere-mrekst-supainiojo-interesus.d?id=58860355). Wysyłanie swojej krewniaczki na niekończące wycieczkowe wyjazdy a to na Białoruś, a to do Zakopanego, do Brukseli, i innych miast i miasteczek w celu „nawiązania współpracy” i opłacane w ten sposób spędzanego czasu kosztem potrzeb ludności rejonu, to jeszcze jeden z dowodów całkowitego skorumpowania się tego środowiska, służącego grupie rodzin i układowi byłej kołchozowo – sowieckiej nomenklatury.
A w warunkach korupcji, powszechnego zakłamania i łamania prawa tam mieszkająca ludność na pewno nie ma żadnych szans rozwoju i perspektywy życiowej. Widocznie dlatego organizowane są różne prowokacje i krzyki, aby w tumulcie oraz nacjonalistycznym smrodzie litewscy Polacy nie mogli zrozumieć co się tak naprawdę dzieje i nie dostrzegli, iż ta zorganizowana grupa, żyjąca kosztem ludności, nigdy niczym się nie wykazała, nie ma żadnego dorobku, prócz kompromitującego środowisko wrzasku, który nie buduje, nie daje szans na rozwój regionu i godne życie, faktycznie całkowicie eliminując litewskich Polaków, jako obywateli, z udziału w życiu kraju. To przecież dlatego litewscy Polacy nie uczestniczą w ogólnokrajowych obywatelskich akcjach, i w szczególności tam, gdzie obywatele domagają się prawdy, przestrzegania prawa i zasad sprawiedliwości.
Warto odnotować, iż nawet w najtrudniejszych okresach sowieckiej okupacji starsze pokolenie litewskich Polaków oraz księża byli nosicielami cichego oporu, wiedzy i informacji o nielegalności i tymczasowości sowieckiej władzy okupacyjnej oraz nieprawości poczynań ówczesnych urzędników, ratując społeczeństwo przed całkowitym skomunizowaniem i zdemoralizowaniem.
Dziś, niestety, taka opozycja już nie istnieje, a kilku księży – Polaków dwoi się i troi, wynosząc tą samą z okresu sowieckiej okupacji kołchozowo – sowiecką nomenklaturę i ich dzieci pod niebiosa. Przy tym biorąc udział w partyjnych zebraniach i błogosławiąc w czasie Mszy św. partyjne listy z udziałem pracowników i współpracowników KGB – faktycznie zaciera granicę między dobrem i złem, prowadzając do całkowitej dezorientacji społeczeństwa. W tej atmosferze, prowadzenie kampanii wyborczej przez jedynego wśród litewskich Polaków ww. wychowanka Moskiewskiej Akademii Politycznej przy KC KPZR, sekretarza partkomu gazety „Czerwony Sztandar” na terenie i w murach kościołów jest dziś uważane za normalne, propolskie, patriotyczne i katolickie.
***
Mówiąc o ukrywaniu przez nich przed społeczeństwem najbardziej wstydliwych (niebezpiecznych?) fragmentów swoich życiorysów, rzucają się w oczy cechy, których się ukryć nie da. I przede wszystkim – to brak elementarnej kultury.
Zupełne niedawno gościł w Wilnie Chór Mariański z Krakowa ( http://www.pogon.lt/wiadomosci/720-koncert-chou-marianskiego-w-wilnie.html ). Obecni na koncercie byli wręcz zaszokowani zachowaniem się tzw. vice mera J. Kamińskiego, który te stanowisko najwyraźniej zajmuje nie na podstawie dorobku, wiedzy czy kompetencji, ale tylko dlatego, że jest bratem lidera Akcji, a która to akurat jest potrzebna A. Zuokasowi do utrzymania się w stolicy u władzy. Siedząc rozparty na pierwszym rzędzie w czasie koncertu w kościele św. Katarzyny najwyraźniej uważał, iż niezwykle zaszczycił gości z Krakowa i słuchaczy swoją obecnością. Natomiast nie domyślał się wręczyć nawet jednego kwiatka wspaniałemu zespołowi w znak wdzięczności za piękny koncert, jak to przyjęto w cywilizowanym świecie, mimo że otrzymuje przecież ogromne wynagrodzenie. Tym bardziej, że zespół wykonał specjalny utwór na cześć władz miasta!
Na domiar złego po zakończeniu koncertu przed zespołem się znalazł (z kwiatami) jeszcze jeden działacz Akcji, należący do grona założycieli sławetnego promoskiewskiego „Eдинствa” i zaczął „patriotycznie uświadamiać” zespół z Krakowa i zebranych na sali.
Wątpię, że jeszcze kiedyś usłyszymy w Wilnie Chór Mariański z Krakowa… A i wielu z nas będzie na pewno unikać tego rodzaju spotkań, aby się nie czerwienić ze wstydy i nie zostać przypadkowo zaliczonym do grona powyższych „patriotów”.
Jest to zaledwie jeden wzorcowy epizod, obrazujący ich poziom kultury, który nie pozwala litewskim Polakom, mających do dyspozycji wyjątkowo bogate historyczne podłoże kulturowe z dorobkiem twórców o światowym imieniu, którzy uważali siebie za polskojęzycznych Litwinów, takich jak A. Mickiewicz, J. Słowacki, St. Moniuszko, J. Mackiewicz, Cz. Miłosz i setki innych pisarzy, poetów, malarzy, muzyków oraz naukowców zadbać o „odkurzenie”, przypomnienie, wyeksponowanie i promocję tego dorobku. Jest to tym bardziej ważne i potrzebne, iż jest dobrze widziane i popierane przez współczesnych stricte Litwinów. Bowiem to Litwini zainicjowali i wznieśli pierwszy pomnik M. Mickiewiczowi, to oni wyeksponowali na Litwie imię i dorobek Cz. Miłosza, to dzięki nim ukazała się w nasze czasy na Litwie pierwsza książka J. Mackiewicza, to oni zebrali i wydali świadectwo dorobku polskojęzycznych Litwinów w postaci antologii „Litwa, miła matka moja…”, to oni dziś tłumaczą, wydają i przypominają współczesnym pokoleniom dorobek W. Syrokomli, M. Balińskiego, J.I. Kraszewskiego i innych.
W odróżnieniu od ww. i im podobnych działaczy, którzy za lata rządów zniszczyli bardzo wiele pamiątek, dodatkowo po okresie sowieckiej dominacji wykoślawiając dusze i obyczaje litewskich Polaków, faktycznie nie wznosząc nic, co mogło by mieć budujące znaczenie dla aktualnego społeczeństwa i jego przyszłych pokoleń.
***
Człowiek współczesny, jako istota najwyższa w żywym świecie, w odróżnieniu od swoich „braci młodszych” jest nie tylko w stanie, ale ma też obowiązek krytycznie oceniać swoje poczynania. I jeżeli tego nie robi – stanowi to dowód jego poziomu rozwoju i kultury oraz obraz szacunku wobec ludzi, z którymi się styka czy którymi rządzi.
I jest to właśnie ta druga cecha, szczególnie negatywnie wyróżniająca awepelowskich działaczy, którzy nie są w stanie się zdobyć na krytyczną samoocenę, chociaż wyraźnie nie przystają do współczesnej rzeczywistości, i powinni byliby się zrzec reprezentowania litewskich Polaków, Litwy i rządzenia na naszej małej Ojczyźnie – dla jej dobra, dla dobra tu mieszkających od pokoleń ludzi, dla dobra Litwy. Dwudziestolecie nieustannych nieudolnych i niekorzystnych dla tej części Litwy rządów – to niezbity dowód, iż muszą odejść. Inna rzecz, iż polityczne i finansowe poparcie zagranicznych ośrodków oraz litewskich polityków, przyjmujących ich do różnorodnych koalicji, antykonstytucyjny monopol na informację i całkowita kontrola nad ludnością pozwala im trwać i kontynuować działalność w tym samym kierunku.
Dlatego w warunkach, gdy społeczeństwo nie ma możliwości otwarcie wystąpić przeciwko takiemu układowi, ważne jest dziś co najmniej dokumentowanie ich nadużyć, antyprawnych poczynań, przypadków łamania podstawowych praw człowieka i obywatela, aby przy sprzyjających warunkach, a które bez wątpienia nastąpią, zostali oni pociągnięci do odpowiedzialności, na jaką zasługują.
I niech ten cykl publikacji, do udziału w którym zapraszamy też innych autorów, służy właśnie dokumentowaniu odpowiedzialności za czyny, bezczynność i przestępstwa wobec ludzi i historii.