…Zaszedł bowiem podczas ostatniej wojny ciekawy paradoks historyczny na terenie Wschodniej Europy. Od Petsamo po Morze Czarne, wszystko co było demokratyczne z pochodzenia, a więc narody chłopskie jak Białorusini, Ukraińcy oraz te państwa, które zdobyły sobie niezależność niejako „rękami czarnymi od pługa”, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, uznały za wroga nr 1 - Związek Sowiecki. W jednolitym łańcuchu; jedynie „szlachecka” Polska i „kapitalistyczne” Czechy za wroga nr 1 uznały Trzecią Rzeszę, a z Sowietami zawarły przymierze. Józef Mackiewicz. O pewnej, ostatniej próbie i o zastrzelonym Bubnickim. Kultura, 1954

W końcu roku 2011 Wydawnictwo Instytutu Historii Litwy wydało książkę  Vitalii Stravinskienė „Tarp gimtinės ir tėvynės: Lietuvos SSR gyventojų repatriacija į Lenkija (1944 – 1947, 1955 – 1959 m.) ( Między krajem rodzinnym  i Ojczyzną: repatriacja mieszkańców Litewskiej SRR do Polski ( lata 1944 – 1947, 1955 – 1959).

Autorka podjęła się ambitnego dzieła i mało zbadanego tematu i, jak nam się zdaje, dokonała głębokiej i wszechstronnej analizy procesu, warunków i konsekwencji ewakuacji, głównie ludności polskiej (ale również żydowskiej) z Litewskiej SSR na tle podobnych procesów w innych krajach, które się znalazły w sowieckiej strefie okupacji.

 Jak zaznacza Vitalija Stravinskienė, ewakuacja ludności polskiej z Litwy była bezpośrednio związana z przymusowym wysiedleniem ludności niemieckiej z t. zw. Ziem Odzyskanych i przesiedlaniem ludności litewskiej z  PRL na Litwę, jak też z Litewskiej SRR do PRL tych grup ludności, które zostały przesiedlone przez Niemców z Suwalskiego w czasie wojny.

  Bardzo ważne, że autorka nie ograniczyła się do samego procesu ewakuacji, dokonując przeglądu tych zmian, które z decyzji władz następowały po wyjeździe miejscowej ludności, odnotowując w tym kontekście imigrację do Wilna i okolic setek tysięcy ludności z Rosji, Białorusi i innych republik sowieckich, czy sprowadzanie słabo znających język polski przyszłych nauczycieli do szkół z polskim językiem nauczania z Białorusi, kiedy to w poszczególnych grupach Instytutu Nauczycielskiego stanowili oni ponad połowę kontyngentu, a  gdzie  o znajomości języka litewskiego nie mogło być nawet mowy.

Ciekawe, że jeszcze w latach 1958 – 1959 wśród kierownictwa rejonu solecznickiego nie było ani jednej osoby znającej język litewski. Używano w mowie i na piśmie wyłącznie języka rosyjskiego.
Odnotowuje również „dobrodziejstwa” Ławrentija Berii  czy Nikity Chruszczowa, dla których szkoły i programy w tym czy innym języku oraz ludzie tej czy innej narodowości były jedynie narzędziem do przyśpieszania sowietyzacji ludności.

 Wczytując się w dzieło Vitaliji Stravinskienė po dziesięcioleciach dopiero się można dowiedzieć, iż obserwowane przez nas w dzieciństwie festiwale litewsko – białoruskiej „wieczystej przyjaźni” u zbiegu Wilii i  Szałnojci w naszej małej ojczyźnie, gdzie dziś po raz pierwszy w historii WKL i Litwy stanęła  wysokokolczasta granica – też były realizacją któregoś z punktów postanowienia partii o integracji nas wszystkich w obozie socjalistycznym.  Jest to jeszcze jednym dowodem, że nić się nie działo tak sobie - wszystko było sterowane, pod ścisłą kontrolą i nadzorem.

Wszystkie te odległe już dziś procesy przemieszczenia ludności bez wątpienia mają bezpośredni wpływ na to, co się dziś  dzieje w środowisku litewskich Polaków, którego skład, kraj pochodzenia, obywatelska orientacja  i polityczna polonizacja mogą być przedmiotem kolejnych badań i prac naukowych.

 Książka zawiera obszerną listę literatury źródłowej i dokumentów, listę wywiezionych dzieł sztuki,  mało znane szerszemu czytelnikowi zdjęcia urzędników i działaczy, którzy w ten czy inny sposób wpływali na przebieg dwukierunkowej ewakuacji, stając się tym samym niezwykle ważnym przyczynkiem na drodze głębszego poznawania historii Litwy ze szczególnym uwzględnieniem jej południowo – wschodniej części.

***
Tym niemniej z jednym problemem, jak nam się zdaje, Vitalija Stravinskienė nie dała rady, mimo że próbuje to czytelnikowi wyjaśnić. Naszym zdaniem – nieprzekonywująco. Chodzi o tytuł dzieła. Po pierwsze o repatriacji można mówić jedynie w stosunku do tej części ludności, która z Żeligowskim czy później w okresie międzywojennym przybyła na Litwę i tu została. Ale była to zdecydowana mniejszość i do niej nie pasuje pojęcie „między krajem rodzinnym i ojczyzną”. Natomiast w stosunku do miejscowych litewskich Polaków, którzy stanowili większość emigrantów, nie pasuje wręcz nic – ich  krajem ojczystym i Ojczyzną była Litwa, a udawali się  oni w obce im strony. Zresztą i „Układ pomiędzy Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego a Rządem Litewskiej Socjalistycznej Republiki Rad dotyczy ewakuacji…” z dnia 22 września 1944 roku mówi jedynie o ewakuacji, nigdzie  nie wymieniając słowa „repatriacja”.  Nigdy jak dotychczas również nam nie przyszło spotkać określenia, iż litewscy Polacy wyjechali do ojczyzny czy ojczystego kraju. Ale zawsze -  „wyjechali do Polski”. Tak określali ten proces ci, co pozostali na Litwie, jak również ci, co Litwę porzucili. Jak widać powszechnie używane nienaukowe określenie tego procesu zaciążyło również i na opinii autorki książki.

***
Vitalija Stravinskienė „Tarp gimtinės ir tėvynės: Lietuvos SSR gyventojų repatriacija į Lenkija (1944 – 1947, 1955 – 1959 m.). Vilnius, Lietuvos istorijos institutas. 2011. UDK 325.2(474.5)(=162.1)(091) St296, stron 511, książka do nabycia w Instytucie Historii Litwy (http://www.istorija.lt/html/leidyba.html )

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com