Prawda jest nieznana, i prawdopodobnie, w obecnym stanie rozwoju gatunku ludzkiego, nigdy poznana nie będzie. Natomiast to, co stanowi najwznioślejszą cechę tego gatunku, to przyrodzony pęd do poszukiwania prawdy. Ten pęd świadczy o “uduchowieniu" naszego gatunku, wyrażonym w jego - kulturze, wszelkie zatem warunki zewnętrzne, ustroje państwowe, czy idee, wzbraniające lub tylko ograniczające prawo do poszukiwania prawdy, stają się automatycznie wrogami kultury ludzkiej. Józef Mackiewicz. Gdybym był chanem… Kultura, 1958

„[…] Może być pół jabłka, pół domu, może być pół krowy, gdy się ją zarżnie i przepołowi. Czy może być jednak pół – ducha, pół – obiektywizmu, pół – prawdy naukowej, pół – szczerości wreszcie? Nie może. Jak nie może być pół wiary w Boga, bo świadczy to, że nie ma jej w ogóle”. Józef Mackiewicz. Droga Pani… Kontra, Londyn 1998.
W tym czasie, gdy niemal całe społeczeństwo Litwy uczestniczyło bądź oglądało liczne imprezy jubileuszowego Święta Pieśni, znaczącego 100. lecie tej, znajdującej się na liście UNESKO, tradycji narodowej, w Wilnie, jak wynika z obszernych publikacji w „Czerwonym Sztandarze – Kurierze Wileńskim”, liczna delegacja z udziałem wojska polskiego, z marszałek Senatu RP Małgorzatą Marią Kidawą-Błońską na czele, hucznie zaznaczała 80. rocznicę operacji „Ostra Brama”. Tej operacji, której celem było zachowanie okupacji części Litwy z Wilnem włącznie w wykonaniu Armii Krajowej, która Litwinów, w odróżnieniu od Sowietów, uważała za wroga i notorycznie zwalczała.

Co zresztą zaznaczył w czasie uroczystości szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Polski Lech Parell - „[…]Początkowo Armia Czerwona walczyła ramię w ramię z polskimi żołnierzami. Bój był zażarty, gdyż Niemcy twardo się bronili. Po kilku dniach zaciekłych ulicznych walk, 13 lipca, Wilno zostało zdobyte. Tego dnia na Górze Zamkowej akowcy wywiesili biało-czerwoną flagę, którą już po godzinie zerwali żołnierze Armii Czerwonej, zawieszając czerwony sztandar”.
Z kolei na łamach tegoż „Czerwonego Sztandaru – Kuriera Wileńskiego”, Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, po raz kolejny podkreśla, iż celem tych walk było zademonstrowanie sowietom chęci kontynuowania okupacji części Litwy z historyczną jej stolicą, Wilnem, które we wrześniu 1939 roku, notabene, zostało oddane tymże stalinowskim oprawcom bez żadnego oporu i jedynego wystrzału. „[…] Celem akcji „Burza” było też ujawnienie się przedstawicieli legalnych władz w roli gospodarza ziem polskich i zamanifestowanie suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej na Kresach Wschodnich wobec wkraczających wojsk sowieckich”.
I cała ta demonstracja pół – szczerości przebiegała przy nieustającym twierdzeniu znanego z arogancji ambasadora Konstantego Radziwiłła że „[…] historię trzeba przedstawiać taką, jaka była, bo prawda jest podstawą do tego, żeby rzeczywiście się pojednać, żeby zacząć (?!) współpracować”… Przy okazji wypominając, iż jakoby z naszej winy zostały zatrute obchody 30 – lecia Traktatu o dobrosąsiedzkiej współpracy. Odnosząc do zasług szczególnych Polski wobec Litwy fakt uznała integralności terytorialnej, granic i Wilna stolicą (sic!). Czyżby mogło być inaczej, a Polska chce i może się wycofać z uznania nienaruszalności granic europejskich?
Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska, jesteśmy akurat odmiennego zdania. Nie Polsce nasz kraj zawdzięcza, że jego historyczną stolicą jest Wilno, a wysiłkowi wielu pokoleń Litwinów. Tym bardziej, że do czasów polskiej a potem sowieckiej okupacji naszej stolicy nikt przez wieki nie miał najmniejszych wątpliwości, iż jest ona głównym miastem i sercem Litwy i Litwinów. Może już czas najwyższy przeprosić Litwę za okres okupacji i tych, którzy w tym okresie za nauczanie języka litewskiego i kultywowanie kultury litewskiej na własnej historycznej ziemi bez sądów i śledztwa byli rzucani i katowani w obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej? I od prawienia pół - prawd przystąpić z należytym szacunkiem do szczerego działania na rzecz prawdy i partnerskiej współpracy, pamiętając o wyjątkowych zasługach i ofiarności historycznej Litwy i Litwinów wobec Polski?
***
Jak wynika z relacji „Czerwonego Sztandaru – Kuriera Wileńskiego”, wydawanego za środki Kancelarii prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, równoległe ze Świętem Pieśni i obchodami jubileuszu Armii Krajowej, Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska, jako kolejna „opiekunka” polskojęzycznych Litwinów, roztaczała aurę matczynej troski nad Polonią i Polakami, których na Litwie faktycznie nie ma, domagając się wyartykułowania problemów, gdyby ich nawet nie było.

„[…] Dziś najbardziej chciałabym usłyszeć o waszych problemach, co możemy albo jak pomóc i że wspólnie musimy wymyślić rozwiązanie”. I na tym polega sedno sprawy - wspólnie wymyślić problemy i wymyślić ich rozwiązanie. Bo bez tego, wiadomo, nie da się „wyprać” znacznych sum, rzekomo „na pomoc biednym rodakom” .

Z tej okazji przypomina się nam bardzo dawna wizyta na Litwie prezydenta Kwaśniewskiego z grupą jego doradców, a ściślej „sobutylników”, kiedy to na wydane z tej okazji przyjęcie przez prezydenta Brazauskasa została zaproszona również grupa polskojęzycznych Litwinów. Gdy przyjęcie dobiegało końca jeden z przybyłych w asyście Kwaśniewskiego towarzyszy, mający już mocno w czubie i słabo w nogach, zarządził natychmiastową zbiórkę w oddzielnej salce i ostro a kategorycznie rozkazał, aby zgromadzeni polskojęzyczni Litwini natychmiast, jak pacierz, zaczęli wymieniać rzekome problemy. Bowiem za kilka minut delegacja udaje się na lotnisko, skąd odleci do Warszawy. W związku pytaniem jednego z obecnych o tym, czy w stanie alkoholowego zamroczenie da się zapamiętać wynaturzenia zebranych i czy problemy mają być natychmiast wymienione tylko po to, aby było się nad czym pośmiać w samolocie – przedstawiciel prezydenta RP przestał interesować się problemami, spotkanie zamknął i chwiejnym krokiem ruszył do odjazdu.

Wiele lat minęło, nie ma więc już komu zadać podobnych czy innych pytań Drogiej Pani… Małgorzacie Marii Kidawa-Błońskiej. Wszyscy słuchają w świętobliwej pokorze. Pieniądze z Kancelarii prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska robią swoje, który zresztą w swoim czasie również zjawiał się w Wilnie w trakcie kampanii wyborczej w aureoli „opiekuna”, aby w czasie Mszy św. w kościele św. Teresy przy Ostrej Bramie wygłaszać pogróżki zaognienia stosunków z naszym krajem, pod warunkiem niespełnienia wszystkich zachcianek Tomaševskiego, Okinčica i Ko.

Przebywał tu także na międzynarodowym spotkaniu kobiet Radek Sikorski, demonstracyjnie unikając kontaktów z władzami naszego kraju i strojąc się w szaty „niezłomnego obrońcy” polskojęzycznych Litwinów.

Myszkował po załamankach i zapłociach naszego kraju prezydent Br. Komorowski, głosząc podobne brednie…

Czyli wszystko to już było, minęło, i nie warto do tego wracać.

Inna rzecz, że Droga Pani… możliwie nawet nie wie, że Konstytucja RP nie przewiduje jakiejkolwiek opieki nad obywatelami innego państwa, nawet jeżeli oni używają języka, mającego podobieństwo do polskiego. W swoim czasie śp. marszałek Sejmu RP Wiesław Chrzanowski w wywiadzie dla naszego pisma jednoznacznie stwierdził, że takie działania są sprzeczne z Konstytucją Polski i są kontynuowane tylko dlatego, że taką ścieżkę utorował A.Stelmachowski (czyt. do prania środków budżetowych). Zresztą budowa Domu Polskiego w Wilnie jest tego wyrazistym i niezbitym dowodem.

Zbierając więc informacje o obywatelach Litwy i zachęcając ich do wymyślania problemów oraz obiecując ich rozwiązywanie Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska świadomie kroczy drogą sprzeczną z Konstytucją swego kraju, przy okazji, też widocznie świadomie, ugruntowując wśród litewskojęzycznych współobywateli nasz obraz na podobieństwo piątej kolumny Polski. Temu też będą służyły dalsze starania, skierowane na poszukiwanie liderów „[…]młodych i prężnych, którzy mogą się zaangażować” , wiadomo na rzecz Polski.

Zresztą te zaangażowane elity będą przygotowywanie w fili „elitarnej uczelni” – UwB (najlepszej placówki oświatowej w skali całego Białegostoku). Można tylko ubolewać, że Litwini, mając w Wilnie w zasięgu ręki „elitarną uczelnię” z Białegostoku, posyłają swoje latorośle na naukę do działającego od prawie 450 lat Uniwersytetu Wileńskiego czy też do Londynu, Paryżu bądź Sztokholmu.

Szkoda też bardzo, że filia tej „elitarnej” białostockiej uczelni przed kilku laty zmieniła nazwę z UB na UwB. Skrót UB bardziej był zrozumiały i zbliżony do celów działalności tej „elitarnej placówki”, które można zmieścić w kilku wyrazistych słowach – Divide et impera.

Krócej mówiąc - Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska, to nie jest kino. To jest samo życie tych, których zachęcacie trzymać się mrzonek i bajek. I dlatego powyższe i inne poczynania, które uprawiacie na rzecz obywatelskiej dezyntegracji polskojęzycznych Litwinów w swojej ojczyźnie, kraju gdzie spoczywają od wieków prochy ich pradziadów - stanowi działalność na ich szkodę oraz państwa, Republiki Litewskiej, której są obywatelami.
***
I ostatnie. Z publikacji wynika, iż Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska ostro zabierze się do kontroli podziału w naszym kraju środków na działalność wydawniczą i omówi to na najwyższym poziomie z przywódcami naszego państwa. Wiadomość rzeczywiście zaskakująca i skandaliczna – jak to się stało, że w naszym kraju z budżetu państwa jest dotowane pismo „Czerwony Sztandar – Kurier Wileński”, które w latach 1953 – 1992 było formalnie organem Komunistycznej partii, a nieformalnie - najwyraźniej i sowieckich służb represji, i którego głównym zadaniem oraz podstawowym celem propagandy była komunistyczna indoktrynacja polskojęzycznej ludności litewskiej oraz inwigilacja tego środowiska. Jak trafnie zaznaczył we „Wschodach i zachodach Księżyca” pochodzący z Wilna warszawski pisarz Tadeusz Konwicki, oceniając tam zamieszczane publikacje: […]W środku Europy. Na oczach całego świata. W obliczu ONZetu, papieża i Pana Boga. To, co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi więźniów, tu się robi z duszą tego czy owego narodku”…
Niedawne huczne uroczystości z udziałem ambasadora Konstantego Radziwiłła i błogosławieństwo za podjęcie się „Kuriera Wileńskiego” spadkobierstwa po „Czerwonym Sztandarze” z numeracją od czasów stalinowskich włącznie, w czasach, gdy na Ukrainie trwa walka z resztkami sowieckiego komunistycznego imperium, jest faktem niezwykle wymownym i jedynym na Litwie, a może i w całym byłym „obozie socjalistycznym”.
A że Polska łoży z budżetu państwa na utrzymanie takiego pisma – to sprawa Drogiej Pani… Małgorzaty Marii Kidawa-Błońskiej i premiera Donalda Tuska.
Ale wymagać, aby na sowieckie pismo, które przez prawie pół wieku robiło z duszami polskojęzycznych Litwinów to, „[…] co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi więźniów”, łożyło również nasze państwo – to Droga Pani… Małgorzata Maria Kidawa-Błońska przekracza, jak nam się zdaje, wszelkie granice przyzwoitości i normalności.
Ryšard Maceikianec

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com