W ostatnim okresie szczególnie sporo mówi się i pisze o image Litwy, o potrzebie formowania jej dodatniego wizerunku w Europie i na świecie. I jest to jeden z ważnych elementów w konkurencji gospodarczej i kulturowej, również w ramach Unii Europejskiej, mogący owocować inwestycjami sprzyjającymi rozwojowi kraju, potokiem turystów czy imigracją „mózgów”, jak również przychylnością wobec opinii Litwy przy rozstrzyganiu tematów międzynarodowych. Działają w tym kierunku placówki dyplomatyczne i konsularne, środki masowego przekazu w języku litewskim, skupiska Litwinów w różnych krajach świata. Skutki tych wysiłków są korzystne dla wszystkich mieszkańców i obywateli Litwy – aksjomatem bowiem jest, że w rozwiniętym, szanowanym i lubianym kraju żyje się godniej, bezpieczniej, dostatniej, pracuje się wydatniej, wytwarza się również więcej i wyższej jakości dóbr kulturalnych.

 

Niestety, środki masowego przekazu w języku litewskim, nawet przy najlepszych chęciach, mają ograniczone możliwości i zakres potencjalnych odbiorców informacji w związku barierą językową, ograniczając się głównie do środowisk stricte litewskich, których przekonywać do dobrego imienia Litwy nie ma specjalnej potrzeby.

W tej sytuacji pomocne mogłyby być środki masowego przekazu w językach mniejszości narodowych, w tym w języku polskim, tym bardziej iż o dobre imię przede wszystkim należy zadbać w najbliższej przestrzeni informacyjnej, t.j. w państwach sąsiednich. Niestety, tutaj sytuacja, mając na uwadze środki masowego przekazu w języku polskim, jest akurat odmienna od zdawałoby się jednoznacznej potrzeby dnia dzisiejszego, uwzględniając przynależność Litwy do UE i NATO.

 

Warto przypomnieć, że wyjątkowo tylko na Litwie, poczynając od pierwszej sowieckiej okupacji w roku 1940 stale ukazywała się prasa sowiecka w języku polskim, w postaci „Wileńskiej Prawdy”, powojennej „Czerwonej Gwiazdy”, przekształconej w roku 1953 w „Czerwony Sztandar”, który z kolei w roku 1992 zmienił nazwę na „Kurier Wileński”, nie zmieniając przez wiele lat zespołu redakcyjnego, do dziś zachowując wpływowe resztki tych, co piszą w nim nadal od lat pięćdziesiątych w. XX – czyli „dziewcząt, pamiętających żywego Stalina”. Co więcej, pracownicy „Czerwonego Sztandaru” obsadzili sobą zespoły wszystkich innych nowo powstałych i zmieniających nazwy sowieckich pism. W wyniku faktycznie do dziś została zachowana ideologiczna ciągłość, sowiecka ocena wartości, które są czytelne i jedynie ukrywane poprzez zmienioną retorykę.

 

 

Zresztą, ta ideologiczna i pokoleniowa ciągłość jest do dziś dnia podkreślana demonstracyjnie, poprzez huczne obchody kolejnych rocznic, kiedy to w roku 1953 organ wileńskiego powiatowego komitetu partii „Czerwona Gwiazda” został przekształcony w organ KC partii „Czerwony Sztandar”. Sumując 40 lat działalności „Czerwonego Sztandaru” na rzecz sowietyzacji polskiej ludności z następnym okresem działalności „Kuriera Wileńskiego” twierdzi się o „wiekopomnych zasługach na rzecz krzewienia polskości”. Na podobne perfidne działania nie pozwala sobie żadne inne pismo na Litwie, co świadczy o ukierunkowaniu myślenia w ocenie przeszłości i wizji przyszłości.

 

W okresie przemian, w Warszawie ukazała się książka znanego pisarza, Wilnianina Tadeusza Konwickiego, który z oddali dał właściwą ocenę działalności zespołu „Czerwonego Sztandaru”, niezwykle wpływowego ośrodka sowietyzacji i inwigilacji ludności polskiej na Litwie: „…W samym sercu Europy. Na oczach całego świata. W obliczu ONZetu, papieża i Pana Boga. To co hitlerowcy robili z organizmami biologicznymi, tu się robi z duszą tego czy owego narodku (…). Czytam z jakimś strasznym bólem koło serca te okropne cztery strony polskiej gazety radzieckiej…Boże, Boże, bądź miłościw nam grzesznym.” (Wschody i zachody księżyca. Oficyna wydawnicza. W-wa, 1990)

 

Zresztą powinność sowietyzacji pismo wykonywało i poza Litwą, wystarczająco szeroko docierając również do innych republik Związku Sowieckiego. A będąc wtedy zgodnie z głoszonym hasłem „Czerwony Sztandar“ w każdej polskiej rodzinie“ praktycznie w każdym domu – łatwo został przyjęty, zostając „wiarygodnym“ źródłem informacji po zmianie tytułu na „Kurier Wileński“ już w innej epoce. Tak też zostały przyjęte inne pisma ze znanymi od lat nazwiskami z łam „Czerwonego Sztandaru“ – jako swoi.

 

Ci, co ciekawili się polityką na pewno jeszcze pamiętają, kiedy to w latach 1988 – 1992 zespół „Czerwonego Sztandaru” umiejętnie wyszukując w prasie wydawanej w języku litewskim faktyczne i domniemane wypowiedzi nieżyczliwe Polakom, tłumacząc je na język polski i dodając własne odpowiednie komentarze, doprowadzał nastroje litewsko – polskie do wrzenia, jątrząc stare animozje i budując nowe stereotypy i niechęci, które podsycane w następne lata i do dziś nadal przynoszą negatywne skutki. Przede wszystkim mniejszości polskiej, która w ten sposób ukierunkowana na niekończące się „walki”, nie korzysta w pełni z należnych jej praw obywatelskich, pozwalając tym samym wykorzystywać własne słabości do politykowania i politykierstwa, w wielu wypadkach w propagandowym szumie nie rozumiejąc, że przede wszystkim „ich obrońcy” są ich głównymi ciemiężycielami. Niezbitym dowodem tego jest działalność w rejonach wileńskim i solecznickim działaczy Akcji Wyborczej – na przykład w temacie rozwoju regionu i zwrotu ziemi, z którymi są ustawowo uzgadniane projekty przenosin i przyznawania własności na ziemię w tych rejonach, a którzy poprzez „Kurier Wileński”, „Magazyn Wileński”, „Tygodnik Wileńszczyzny” oraz radio „Znad Wilii” twierdzą, że przenosiny odbywają się bez ich zgody i wiedzy, i że tymi ciemiężycielami są bliżej nie określeni „Litwini”, będący tym samym obiektem ukierunkowania negatywnych emocji.

Te zakłamanie jeszcze bardziej uwydatnia fakt, kiedy się zważy, że oprócz całkowitej i niepodzielnej od 15 lat władzy w w.w. rejonach, przedstawiciele Akcji są na eksponowanym stanowisku w powiecie wileńskim, Rządzie, Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Rolnictwa i Departamencie Wychodźstwa i Mniejszości Narodowych – czyli wszędzie tam, gdzie zapadają decyzje w powyższym i innych tematach, dotyczących tego regionu. Milcząc oczywiście o tym, ile działek i hektarów załatwili sobie, krewnym i otoczeniu. Zresztą jest to odrębny temat, godny szczególnej uwagi.

 

Ta i podobne dezinformacje poprzez wymienione środki masowego przekazu i ich wersje internetowe mają wystarczająco znaczący zasięg, a przekazywane następnie w wyrafinowanej postaci do Polski do dzienników „Rzeczypospolita”, „Gazeta Wyborcza”, telewizji „Polonia”, innych środków masowego przekazu i skupisk polonijnych na świecie wywołują nadspodziewane zainteresowanie, budując odpowiedni obraz Litwy.

 

Niedawno w rozmowie ze znaną i życzliwą Litwie osobą dostrzegłem zmianę w jej ocenie zjawisk i że dosłownie powtarza twierdzenia „Kuriera Wileńskiego”. Natomiast na uwagę, że publikacje tego postkomunistycznego pisma często mijają się z prawdą odrzekła, że jest to informacja z „Rzeczypospolitej”, nie wiedząc, że redakcja „Kuriera Wileńskiego” nadsyła te same publikacje, tylko w bardziej wyrafinowanej formie i dla tego wpływowego pisma.

 

Najświeższy przykład – 22 kwietnia b.r. w portalu internetowym delfi.lt ukazała się dyskusyjna publikacja dr Alvydasa Butkusa z Kowna p.t. „Litwa Środkowa“. 23 kwietnia, czyli już w dniu następnym w „Rzeczypospolitej“ ukazała się korespondencja redaktora naczelnego „Kuriera Wileńskiego“ R. Mickiewicza „Antypolska kampania litewskiego portalu“, gdzie wszystkie komentarze – za i przeciw opinii autora już są zaliczone jako antypolskie, świadczące o rzekomo kolejnej kampanii antypolskiej, a odpowiednio rozstawione akcenty i pobrane z tekstu poszczególne zdania czynią z polemicznego artykułu na litewskim portalu obraz powszechnego zagrożenia na łamach warszawskiego dziennika. Nie mówiąc o samym „Kurierze Wileńskim“, łamy którego po raz kolejny natychmiast, zamiast dyskusji, zapełniły się publikacjami, ukierunkowanymi faktycznie na zastraszanie Polaków na Litwie i ich izolację.

 

Naszym zdaniem i jedna, i druga publikacja są złe, bo nie niosą w sobie żadnej pozytywnej informacji, a jedynie pogłębiają podziały, które sprzyjają renowacji starych układów i wpływów oraz wykorzystywanie nacjonalizmów na potrzeby nieżyczliwych Litwie sił. Tym bardziej, gdy każda polemiczna publikacja jest natychmiast przekazywana poza granice Litwy, zamiast spokojnej wewnątrzkrajowej obywatelskiej dyskusji na wszystkie tematy, rozumiejąc, że Litwa ma dziś bardziej poważne zagrożenia, którym należałoby wspólnie stawiać czoła.

 

Znany pisarz, Wilnianin Józef Mackiewicz, w książce „Zwycięstwo prowokacji” sporo uwagi poświęca „niemieckiemu kompleksowi”, jako wzorowemu przykładowi sowieckiej propagandy i manipulowania opinią publiczną, w wyniku której Polacy w Polsce i na emigracji w latach 60. ubiegłego wieku zaczęli uważać za najważniejszy cel i za największe zagrożenie – utrzymanie granicy na Odrze i Nysie – wewnętrznej granicy sowieckiego bloku – a nie pozbycie się sowieckiej okupacji jako takowej w ogóle. Mimo że tej granicy tak naprawdę nikt nie zagrażał.

 

Dziś podobnie, z udziałem postsowieckiej prasy jest tworzony w świadomości Polaków na Litwie i nie tylko, niekorzystny „kompleks litewski”, odwracający uwagę od wyrafinowanych nadużyć graniczących z przestępczą działalnością, od marnotrawionej szansy rozwoju terenu, rządzonego przez Akcję Wyborczą, od powszechnego tam łamania praw człowieka i obywatela, od faktycznej likwidacji swobody słowa, swobody prasy, swobody zrzeszania się. Zlanie się tej rządzącej metodami bezprawia grupy z postkomunistycznymi pismami „Kurier Wileński”, „Magazyn Wileński”, „Tygodnik Wileńszczyzny” oraz radiem „Znad Wilii”, finansowanymi z budżetowych środków Polski przy wydatnym wsparciu korespondentów TV „Polonia” na Litwie i przy aktywnym udziale polskiej placówki dyplomatycznej w Wilnie stanowi nowe jakościowo, szczególne niekorzystne dla polskiego społeczeństwa na Litwie zjawisko, określane przez znawców tematu jako terroryzm informacyjny, kiedy to mieszkająca na niewielkim terenie w zwartym skupisku, trzymana w zamknięciu, nie przygotowana do zmian, o niewystarczającym poziomie wykształcenia mniejszościowa grupa ludności jest poddana jednostronnej, niezwykle skoncentrowanej propagandzie. W jej wyniku ludność polska w wielu wypadkach traci orientację rzeczywistości, perspektywy i moralną, myląc dobro ze złem, uważając swoich gnębicieli i skorumpowanych do szpiku kości postsowieckich urzędników oraz sowieckich siepaczy za zbawców i obrońców.

 

Wiadomo, wszystko to sprzyja tworzeniu atmosfery permanentnego niezadowolenia, które następnie zawsze w miarę potrzeby można ukierunkować we właściwym kierunku.

Obserwując dyskusje na portalach internetowych łatwo też da się zauważyć, że do tej „walki“ jest wciągana młodzież, która nie mając alternatywnych źródeł informacji nasiąka tą samą atmosferą i mentalnością, co szczególnie jest niebezpieczne dla polskiego społeczeństwa – w atmosferze stałej „walki“, w większości wypadków dla celów propagandy i politykierstwa – nie da się żyć, tworzyć i rozwijać się. A brak możliwości przedstawienia innego zdania, poznania innej opinii, przeprowadzenia dyskusji, nieobecność innych źródeł informacji w języku ojczystym nie będą sprzyjały zmianie nastrojów i postaw również w przyszłości.

U działaczy Akcji i wymienionych pism nie budzi bowiem żadnej wątpliwości, że musi być jedna partia, na którą wszyscy powinni oddawać swój głos, powinien być jeden lider i jedna chora nie podlegająca dyskusji opinia. Bo tylko w takich warunkach uda się im nadal oszukiwać polskie społeczeństwo i nim manipulować.

Natomiast, aby społeczeństwo się rozwijało, jak zauważył w.w. J. Mackiewicz – ma być w różnorodności swoich zdań i opinii jak rozwarty szeroko wachlarz. I „ im więcej ponad 180 stopni rozwarcia tego wachlarza, tym więcej świadczy o dojrzałości, dynamice, a więc i o bogactwie myśli społeczeństwa. Podczas gdy zwinięty w mocnej garści robi wrażenie raczej krótkiej pałki…“ /Józef Mackiewicz. Niemiecki kompleks. Kultura 1956 nr 1(99).

 

Taki stan środków masowego przekazu w języku polskim na Litwie jest przede wszystkim problemem do rozwiązania dla samego polskiego społeczeństwa. Ale jest on również zbyt złożony, aby mogło go społeczeństwo mniejszościowe bez udziału państwa udźwignąć. Nie da się bowiem na dłuższą metę potrzebę informacji dla mniejszości narodowych zapewniać poprzez postkomunistyczne pisma z decydującym udziałem środków innego państwa, nawet jeżeli ono dziś deklaruje partnerską współpracę.

Nie ma też co ukrywać, że wiele konfliktów, rozdmuchiwanych przez w.w. środki masowego przekazu odbywał się z inspiracji i przy poparciu Ambasady RP w Wilnie. Tak było dla przykładu ze sprawą pomnika żołnierzom poległym w roku 1920 w Warenie, tak było z „obroną“ obrazu Miłosierdzia Bożego w kościele Ducha św., tak było ze zwalczaniem organizacji i pism, które demonstrowały inne opinie, próbując budować obywatelskie postawy. Patrząc z dłuższej perspektywy, jedynie okres ambasadorowania prof. Eufemii Teichmann należy uznać za korzystny dla formowania przyszłościowych postaw Polaków jako obywateli Litwy.

Trzeba bowiem mieć na uwadze, iż spośród krajów obozu socjalistycznego jedynie Polska miała tzw. oficjalny „okrągły stół“, w czasie którego nastąpił podział stref wpływów dla byłych i nowych struktur, i że jedynie w Polsce nie została przeprowadzona lustracja korpusu dyplomatycznego. Stąd więc przede wszystkim wynika wiele różnych obrazów i postaw obecnej, rzekomo oficjalnej Polski, a które mogą być jedynie wykładnią układów i uzależnień.

Dla przykładu aktualny ambasador RP w Wilnie, który zgodnie z publicznym oświadczeniem aktualnego prezydenta miał być odwołany jeszcze przed dwoma laty, swoją działalność dyplomatyczną rozpoczął w odległe czasy w Moskwie, gdzie też ukończył Moskiewski Instytut sowieckiej dyplomacji. Dla łatwiejszego porozumienia się na potrzeby takiej właśnie dyplomacji poprzez Warszawę ustawiono również w Wilnie na stanowisku „prezydenta wszystkich Polaków” działacza Akcji Wyborczej, również wieloletniego pracownika „Czerwonego Sztandaru“ i wychowanka Moskiewskiej Akademii Politycznej przy CK KPSS – jedynego w swoim rodzaju wśród Polaków na Litwie.

I krąg się zamyka.

 

Można oczywiście, rozpamiętując się w historycznych krzywdach, trwać w przekonaniu, że im gorzej litewskim Polakom – tym lepiej. Można też sprzyjać rozwojowi mniejszościowych społeczeństw, programowo realizując plany obywatelskiej integracji, co będzie na pewno bardziej korzystne. Jedno jest zdaje się pewne, że dotychczasowa doraźna polityka, oparta na wspieraniu jedynie postkomunistycznej prasy w języku polskim i tworzeniu politycznych koalicji z osobami z przestępczego pogranicza, co rzekomo ma zadawalać ambicje polskiego społeczeństwa mniejszościowego, nie sprawdziła się. Co więcej, jest ona po prostu szkodliwa – jak dla Litwy, tak i dla samego społeczeństwa mniejszościowego.

Ryszard Maciejkianiec

 

Jest to wolny przekład publikacji, która 11.06.2008 r. ukazała się w portalu internetowym www.balsas.lt