…Złamanie Traktatu Suwalskiego i Żeligowskiada były największym błędem, który zaciążył na losach tej części Europy Wschodniej. A stworzona przez Piłsudskiego Litwa Środkowa, była niewątpliwie szopką wysoce szkodliwą. Józef Mackiewicz. O pewnej, ostatniej próbie i o zastrzelonym Bubnickim. Kultura, 1954

WILNIANIE WSPÓŁCZEŚNI
Miej serce i patrz w serce

Rozmowa z dr Teresą Maskalaniec, wykładowczynią Wileńskiej Szkoły Rolniczej

Po latach nauczania i wychowania w życzliwej pamięci kończących naukę wychowanków wykładowczyni dr Teresa Maskalaniec pozostawia wspomnienia szczególne, a przede wszystkim osoby, która nigdy nie ogranicza się formalnym wykonaniem należnych jej obowiązków. W trosce o dobro młodzieży jej codzienne, nawet najmniejsze problemy rozstrzyga z sercem, niezwykłym poświęceniem, życzliwością i wyrozumieniem.

Pani Tereso. Jak po latach pracy ocenia Pani dzisiejszą młodzież?

Jest to już w pewnym stopniu inna młodzież - mądrzejsza, bardziej doświadczona, lepiej przygotowana, bardziej odważna Nie stanowi dla niej problemu język litewski a w wielu wypadkach język angielski. Umie korzystać z komputera, wyjeżdża na praktyki za granicę i ma bogatsze doświadczenie.

Dziś też się mówi o młodzieży, że jest praktyczna, pragmatyczna, mniej romantyczna...

Nie, jest to młodzież ze wszystkimi charakterystycznymi dla tego wieku cechami - poszukuje, przeżywa, marzy i kocha. Ale jednocześnie jest bardziej zaradna - kiedy brakuje środków potrafi znaleźć pracę i zarobić na własne utrzymanie w okresie nauki. Jest też jako to młodzież - dowcipna, wesoła.

Od kiedy Pani pracuje z młodzieżą?

Do Szkoły Rolniczej przyszłam pracować w roku 1982, pierwszą grupę na wychowanie otrzymałam w roku 1985.

Z jaką młodzieżą - z tą sprzed dwudziestu laty czy obecną - lepiej się pracuje?

Mnie się dobrze pracowało z tamtą, ale równie dobrze pracuje się z obecnym już faktycznie następnym pokoleniem, wyrosłym i wychowanym w warunkach niepodległej Litwy. Klucz do nich jest jeden i ten sam - ich trzeba przyjmować i lubić takimi, jakimi są - oni odwzajemniają tym samym.

Czyli miej serce i patrz w serce?

Właśnie tak.

Z kulturą bytu w ogóle i z kulturą rolnictwa w szczególności, z przyczyn historycznych, bywa u nas różnie. Czy dostrzega Pani i Pani koledzy - wykładowcy pozytywne zmiany, spowodowane działalnością wychowanków Szkoły Rolniczej?

Do nas trafia różna młodzież, niekiedy nawet z trudnych rodzin. Za lata nauki nabiera ona wiedzy, poznaje inne wzory i rozwiązania. Naturalne więc, że po powrocie do swoich rodzinnych miejscowości stara się zdobytą wiedzę zastosować w praktyce, powodując pozytywne zmiany w otoczeniu. I jest to faktycznie podstawowy cel naszej działalności - tak przygotowywać wychowanków Szkoły, aby oni inicjowali i promowali nowe idee i praktyczne pomysły, niosące postęp i zmiany na lepsze na Ziemi Wileńskiej oraz wszędzie tam, gdzie im przyjdzie żyć i pracować. Tym bardziej, że wielu wychowanków nie poprzestaje na podstawach wiedzy zdobytej w naszej Szkole, a zdobywa kolejny, wyższy poziom w wyższych uczelniach u nas i w Polsce, którą przekazuje społeczeństwu pracując na różnych kierowniczych stanowiskach.

Wileńska Szkoła Rolnicza jest chyba jedyną z tego rodzaju placówek oświatowych, która ma w zespole aż ośmiu wykładowców, posiadających stopień doktora nauk. Natomiast w prasie ukazującej się na Litwie w języku polskim ostatnio rzadko można dostrzec publikacje poświęcone postępowi w rolnictwie, kulturze rolnej, a już tym bardziej nie dostrzeżesz regularnie ukazujących się coś w rodzaju magazynów rolniczych. Czy Pani zdaniem nie jest to swego rodzaju misją i obowiązkiem inteligencji, nieść ten "kaganek oświaty" dla społeczeństwa, z którego się ona wywodzi?

Wiadomo, że służąc postępowi na Ziemi Wileńskiej trzeba wykorzystać również możliwości, które daje prasa. Inna rzecz, że praca wykładowcy i wychowawcy bezpośrednio w Szkole pochłania wiele czasu i nie wiele pozostaje go na inne zajęcia. Zresztą nie ograniczamy się tylko wykładami w Szkole. Nasi koledzy biorą udział w seminariach, spotkaniach, organizują różnego rodzaju kursy i szkolenia dla ludności, sędziują w konkursach organizowanych wśród rolników itp.

Natomiast praktyka, kiedy to nasza koleżanka dr Janina Gorna z powodzeniem prowadziła przez kilka lat na łamach "NCZ" regularny Kalendarz Rolnika, oczywiście może być kontynuowana.

Może kilka zdań o sobie.

Pochodzę ze Skojdziszek. W Rudominie ukończyłam szkołę średnią, a następnie Kowieńską Akademię Rolniczą, po ukończeniu której pracowałam w sowchozie "Daniłowa". Od roku 1982 wykładam w Wileńskiej Szkole Rolniczej uprawę roślin. W roku 1999 w Lubelskiej Akademii Rolniczej obroniłam pracę doktorską na temat uprawy truskawek.

Dziękuję za rozmowę i w imieniu redakcji życzę powodzenia w wychowaniu i nauczaniu młodzieży.

Rozmawiał Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 1/2005 (651)

Nasz Czas
 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com