Na pierwszych stronach „Kuriera Wileńskiego” (kontynuacja „Czerwonego Sztandaru”) – same radosne wykrzykniki – zarejestrowana, jedyne 500 litów za rok studiów, licencjat nie w ciągu czterech, jak na normalnych uczelniach, a już w ciągu trzech lat, popiera ambasador Skolimowski! Największą chyba jednak radość dla J.S., piszącemu te euforyczne relacje, sprawiał fakt, iż swoje dzieci do UB posyłać nie będzie musiał. Co innego zachęcać cudze.

Zastanawia jednak, jak „dużo planów na przyszłość ma” w Wilnie, stolicy Litwy, ta, zdawałoby się, prowincjonalna placówka. Nie mniejsze zdziwienie budzi niezwykle błyskotliwa kariera kierownika wileńskiej filii UB. W czasach sowieckich, jak wyjaśniał w swoim czasie dociekliwym akowcom – fizyk z wykształcenia – był zwykłym elektrykiem w najbardziej groźnej i obrzydliwej sowieckiej instytucji. W samej końcówce władzy sowieckiej – zupełnie nieoczekiwany inicjator i organizator wzniesienia pomnika akowcom w Krawczunach, budzącego litewsko – polskie emocje. W związku z tak wiekopomną zasługą – z miejsca oczywiście patriota i bohater narodowy, nieformalny lider akowców, walczący o ich prawo do rejestracji klubu, ostro strofujący inaczej oceniających wydarzenia z okresu II wojny światowej na Ziemi Wileńskiej. Szybka doktoryzacja z historii na temat AK, habilitacja – na temat stosunków polsko – żydowskich, profesor. Za piętnaście lat od elektryka do dr hab. i profesora – to jakby jakaś pomocna dłoń prowadziła i wspierała, zawczasu przewidując taki właśnie sposób wychowania naszej młodzieży – właśnie przez UB. Zresztą, co ciekawe, że na postsowieckiej przestrzeni Europy Środkowo – Wschodniej nie jest to pierwszy przykład błyskotliwej kariery elektryka.

W tym doborowym towarzystwie współpracujący z UB jeszcze w czasach PRLu, zawodowy dyplomata. J. Skolimowski, który Wilno miał opuścić jeszcze przed rokiem w związku z powiązaniami z organizatorem zabójstwa komendanta Warszawy Marka Papały. Dotrwał z zadaniem do oficjalnej rejestracji filii UB w Wilnie i może zapisać kolejny sukces na konto własne.

W tle powyższej imprezy wcale nie na ostatnim miejscu warszawska „Wspólnota””, wspierająca tych, którzy wiernie będą dla UB służyć. Setki milionów złotych wypranych przez lata z budżetu RP – praktyka, której nie można zignorować.

W galerii zasłużonych nie został również pominięty premier G. Kirkilas, który w zamian za most energetyczny poświęcił losy naszej młodzieży dla UB. Zresztą jego partia ma właśnie te bogate historyczne doświadczenie darowania i poświęcania nie swego, które akurat się przydało. W zamian wychowankowie i otoczenie UB wesprą go zapewnie w walce o fotel prezydenta.

Ta nowa, na szeroką skalę inicjatywa UB, w połączeniu ze szczelnie zamkniętym szkolnictwem z polskim językiem nauczania, terroryzmem informacyjnym, za środki sąsiedniego kraju oraz wieloletnim masowym procederem przenosin ziemi z innych rejonów za zgodą Akcji Wyborczej – stanowi pożywny grunt do zatruwania atmosfery i manipulowania ludnością polską na długie kolejne lata. Akurat wtedy, kiedy wyrwanie się z wewnętrznej okupacji i otwarcie się na świat jest możliwe i potrzebne dla polskiego społeczeństwa jak powietrze, jak żywiczna woda źródlana. Aby z drogi donikąd przejść nareszcie na drogę życia i rozwoju.

„Ech, drogi, drogi. [...] Pieśni wy, wolnych ludzi…[...] Ech, drogi gdyby krańca wam nie było, drogi. Gdyby nie prowadziły wy do jakichś zasieków przez ludzi zbudowanych. Ja to mówię tak: czemu człowiek nie jest wolnym zwierzęciem, żeby mógł żyć w przestrzeni, a nie w drewnianych hołoblach. Za to jedno warto by duszę sprzedać. Nie diabłu, lecz sinej dali” (Józef Mackiewicz.).

Ryszard Maciejkianiec