W minioną sobotę na Litwie zostało powołane ugrupowanie polityczne, które otwarcie deklaruje swój prosowiecki charakter. W ramach wyraźnie prokremlowskiego kursu programowego Związek Ludowy, deklaruje również działania na zbliżenie z reżimem Aleksandrem Łukaszenki oraz zacieśnienie współpracy z Kazachstanem.

Na czele partii stoi inicjatorka jej powołania była premier Litwy Kazimiera Prunskienė.

Jak informowały środki masowego przekazu, podczas zjazdu założycielskiego K. Prunskienė otwarcie przyznała się do promoskiewskich sympatii, a wśród zagranicznych gości zjazdu honorowe miejsce zajmowała delegacja moskiewskich polityków z szefem komitetu spraw zagranicznych Dumy Konstantinem Kosaczowym na czele.

Przemawiając z trybuny zjazdu K. Kosaczow wyraził zadowolenie, że na Litwie powstała wreszcie partia polityczna, z którą Moskwa będzie mogła prowadzić dialog.

Wśród gości założycielskiego zjazdu Związku Ludowego była też delegacja polityków z Białorusi i Kazachstanu  oraz wice ambasador Polski w Wilnie Michał Grodzki. Wystąpienie tego ostatniego wzbudziło żywe zainteresowanie uczestników zjazdu i dziennikarzy z tego powodu, iż witał zebranych nie po polsku,  nie po litewsku, nie po angielsku, a właśnie po … rosyjsku.  Nie mieliśmy zaszczytu poznać pana Grodzkiego –  możliwie podobnie jak i ambasador jest wychowankiem sowieckiej uczelni w Moskwie, albo też nie śledzi na bieżąco wydarzeń politycznych i jest przekonany, że Litwa jest nadal w składzie Związku Sowieckiego, gdzie obowiązuje język rosyjski.

Politolodzy jednogłośnie przyznają, że nowe ugrupowanie na pewno znajdzie swego wyborcę wśród osób z nostalgią powracających do okresu Litwy sowieckiej i Związku Sowieckiego. Będą więc musieli podzielić się ze ZL swoim elektoratem Akcja Wyborcza, Partia Pracy, Prawo i Sprawiedliwość, Nowy Związek oraz postkomunistyczni socjaldemokraci.

* * *

Kiedy przed laty K. Prunskienė  powołała Partię Kobiet replikowałem nie całkiem przyzwoitym felietonem podkreślając, iż partia założona na zasadzie przynależności płciowej nie ma raczej perspektywy dziejowej, zapytując jednocześnie, co tam wśród takiej ilości kobiet robi kilka reklamowanych mężczyzn –albo przystąpili do partii nie w celu prowadzenia działalności politycznej, albo są eunuchami.  Pani K. Prunskienė strasznie się obraziła, przysłała do redakcji długi list, i przez wiele lat uważała nas za swoich nieprzyjaciół. Mimo, że mieliśmy rację.

Dlatego dziś jedynie zauważę, iż Związek Ludowy na pewno w perspektywie podzieli losy Partii Kobiet. Zresztą wykorzystywanie kryzysu gospodarczego w celu pobudzania nostalgii do przestępczego systemu sowieckiego – jest głęboko nieporządne.

* * *

W okresie międzywojennym  elity polityczne i intelektualne w Wilnie kategorycznie rozróżniały co to jest bolszewia i Związek Sowiecki i czym była Rosja, która przestała istnieć w roku 1917. Dla przykładu w redakcji „Słowa” większość znanych współpracowników należałoby uznać za rusofilów, bo głęboko znali kulturę i literaturę rosyjską, a jednocześnie byli nieprzejednanymi wrogami wszystkiego, co sowieckie. Józef Mackiewicz w wydanej w roku 1962, książce „Zwycięstwo prowokacji”, bodajże najważniejszym jego dziele, właśnie te niepodobieństwo – Rosji i Związku Sowieckiego – podkreśla niejednokrotnie:

Związek Radziecki to: nie dalszy ciąg; to: zaprzeczenie dawnej Rosji. Dopiero październikowa rewolucja bolszewicka dokonała w Rosji przemiany odwracając porządek rzeczy. Zniósłszy, jako “burżuazyjną”, dawną kulturę warstw wyższych, “podniosła” masy z analfabetyzmu, ale właśnie do poziomu pseudokultury. Obejmując policyjnym zakazem zagadnienia Boga i prawdy nie dała w zamian innych, gdyż wszystkie zagadnienia świata zostały już z góry rozstrzygnięte przez Lenina i wystarczy je tylko umieć na pamięć. Wątpienie stało się karalne. A tam, gdzie nie ma wątpliwości, nie może być zastanowienia, a więc nie może być myśli poszukującej. Stąd dawna Rosja, przesadnie być może, słynąca z “rozcinania włosa”, przeistoczyła się w kolektyw bezmyślnie powtarzający wersety leninowskich dogmatów.

Niewątpliwie należy się zgodzić ze zdaniem wypowiedzianym przez J. A. Kurganowa (“Nacii SSSR i russkij wopros”, 1961) że: “Rosja nie tylko się zmieniła, lecz stała się ZSSR, to znaczy w istocie nowym krajem prawie zupełnie niepodobnym do poprzedniej Rosji, ani do żadnego innego kraju wolnego świata.” – Wydaje się jednak, że można zaryzykować twierdzenie, że ZSSR jest więcej niż tylko zmianą dawnej Rosji, bo jest niejako jej – odwróceniem. I to pod każdym względem: polityczno-ustrojowym, gospodarczym, filozoficznym, obyczajowym a najbardziej może – psychicznym. Zachowując zewnętrzne ramy imperium, zmieniono jego substancję wewnętrzną.

W schematycznych skrótach można by powiedzieć, że: Rosja XIX wieku była krajem spiskowców i buntowników, Sowiety stały się krajem milczącego posłuszeństwa; symbolem Rosji były jej kopulaste cerkwie ze złotymi krzyżami, symbolem Sowietów jest zniesienie krzyża; poezja rosyjska opiewała lasy i przestrzenie, poezja sowiecka opiewa kominy fabryczne; literatura rosyjska opanowana była duchem sprzeciwu i krytyki, literatura sowiecka duchem uległości i pochwały; w dawnej Rosji gromadzili się ludzie, by bronić pokrzywdzonego, w Sowietach schodzą się ludzie, by podeptać pokrzywdzonego, w dawnej Rosji ulubionym tematem była wątpliwość wszystkiego, w Sowietach jedynym tematem jest niezachwiana pewność; w Rosji szpieg i donosiciel pogardzany był nawet przez tych, którzy się nim posługiwali, w Sowietach donosicielstwo podniesione zostało do godności cnoty obywatelskiej; Rosja XIX wieku wytworzyła warstwę “inteligencji” społecznej i krzykliwej opinii publicznej, Sowiety zniosły społeczeństwo i unicestwiły opinię publiczną; Rosja, po reformie sądownictwa, zasłynęła z najbardziej bezstronnych sądów w Europie, Sowiety słyną z najbardziej krwawej parodii sądownictwa w dziejach; można by w ten sposób mnożyć porównania nieomal bez końca.

Dziś, kiedy to sąsiad ze Wschodu  przybrał nazwę Rosji, oświadczając jednocześnie, iż jest to kontynuanta tegoż Związku Sowieckiego – nastąpiło całkowite pomieszanie pojęcia nazwy i treści. Jeżeli więc w roku 1917 – zachowując zewnętrzne ramy imperium, zmieniono jego substancję wewnętrzną, to teraz nastąpiła jedynie imitacja kolejnych zmian – bowiem zachowano substancję wewnętrzną i zewnętrzne (w większości) ramy imperium sowieckiego.

Dlatego gdy K. Prunskienė i jej podobni mówią o dzisiejszym rusofilstwie, należy to odbierać jednoznacznie  jako sowietofistwo. Natomiast kiedy Rosja będzie znowu Rosją – możliwie za wiele, wiele lat i ludzkich pokoleń, a możliwie też, że nigdy. Zakładając na Litwie partię prosowiecką, warto się też zastanowić, czy jest jeszcze na Litwie partia stricte prolitewska.

I jeszcze kilka zdań z powyższego dzieła Józefa Mackiewicza jako dowód, że szybkich zmian tam oczekiwać nie należy.

Wiemy, że w przeciągu ponad czterdziestu lat odbywał się w Sowietach proces eksterminacji milionów ludzi, a liczba stale zamkniętych w sowieckich obozach koncentracyjnych wahała się przeciętnie od 10 do 20 milionów ludzi. Wiemy też, że w ustroju komunistycznym nie może mieć miejsca przejaw jakiegokolwiek nieposłuszeństwa; nie ma opozycji, nie ma veta, nie ma sprzeciwu, nie ma strajków, nie ma innego zdania. Ślepe posłuszeństwo w służbie komunizmu było i jest bardziej totalne, bardziej bezapelacyjne i usankcjonowane urzędową moralnością, niż kiedykolwiek w jakiejkolwiek służbie, jakiegokolwiek innego ustroju.(…)

Znany publicysta brytyjski, Philip Vander Est, opracował w r. 1979 obszerne dzieło obejmujące statystykę mordów komunistycznych. Według tego opracowania, począwszy od roku 1917, czyli od “wielkiej październikowej”, komuniści wymordowali 143 miliony ludzi. (Tu chodzi o Związek Sowiecki i inne kraje socjalistyczne. Przypis. nasz ) Tzn. wielokrotnie więcej niż w ciągu swego życia i wojen, zdołał wymordować Hitler. (Zauważmy na marginesie: w Rosji carskiej od r. 1821 do r. 1906 stracono zaledwie 997 ludzi) (…)

Albo też ocena jednego z najświatlejszych umysłów nie tylko Wilna w okresie międzywojennym, rektora USB Mariana Zdziechowskiego: Czy wolno im nie wiedzieć, że państwo Sowietów jest jedną wielką katorgą, w której ludzi podzielono na dwie kategorie: katorżników i ich dozorców? Katorgę rozumiem nie tylko dosłownie; katorżnikiem jest każdy, komu myśl, uczucie, wolę zakuto w kajdany. W Sowietach zakuto w kajdany wszystkich bez wyjątku. Marian Zdziechowski. W obliczu końca. Biblioteka Frondy, W-wa 1999. 

Ryszard Maciejkianiec